Finałki #1

Czym są Finałki? Ano jak nazwa wskazuje podsumowaniem miesiąca, tylko z trochę podrasowaną nazwą. Co  w nich znajdziecie? Linki do tekstów, które pojawiły się na blogu plus rzeczy nieopisane różne od książek przez seriale, po zachwycające zdjęcie z instagrama albo cudowną poduszkę z Ikei. Generalnie  wszystko co zrobiłam w danym miesiącu ciekawego (moim zdaniem) lub nieciekawego, ale mi się podobało. Finałki będą pojawiać się zawsze w ostatni poniedziałek miesiąca. A jak prezentował się marzec? (tak w ogóle to marzec już się kończy – kiedy to zleciało?)

TEKSTY BLOGOWE:

O tym jak się zakochałam – kilka słów o mojej nowej, cudownej torebce

Wiosenne porządki – lista lektur, które Cię zmotywują i udzielą praktycznych wskazówek jak posprzątać dom

Zgubna trucizna – recenzja nowej, rewelacyjnej powieści Katarzyny Kwiatkowskiej

Wyzwanie minimalistki – dołączyłam w tym roku do Wyzwania minimalistki organizowanego przez Simplicite.pl

SERIALE:

Obejrzałam Iron Fist i raczej nie doczekacie się osobnej recenzji tego serialu. Netflix zaczął dobrze Daredevilem, Jessica Jones dla mnie była cudowna, drugi sezon Daredevila kupił mnie bardziej niż pierwszy, ale sądziłam, że Luke Cage to najgorsze co mnie spotkało (chociaż były odcinki, które bardzo mi się podobały). Tymczasem pojawił się Iron Fist. Pierwsze odcinki zapowiadały się obiecująco, zakładałam, że jak zwykle w przypadku produkcji Netflixa rozkręci się koło 4 lub 5 odcinka. I rzeczywiście akcja trochę ruszyła, ale… Po pierwsze wkurzał mnie główny bohater – Danny Rand jest tak naiwny, tak wydawałoby się idealny, że się patrzeć na to nie da. Rodzeństwo Mitchumów bardzo mi się spodobało, ich postępowanie takie niejednoznaczne było, właściwie nigdy nie wiedziałam co zrobią, bo niby powinni być tymi złymi, a jednak nie do końca. Poza tym Madame Gao cudowna. Moja ulubiona postać złoczyńcy z Daredevila – nieoczywista, niepozorna. Ale fabuła słaba, sceny walki mnie bawiły, sam Danny w momencie nazwijmy to przybierania pozy Iron Fista był dla mnie po prostu komiczny, a nie waleczny, czy bohaterski. No wybaczcie, ale nie kupuję tego serialu. Słusznie ktoś napisał (nie pamiętam niestety kto, bo czytałam sporo recenzji Iron Fist), że ten serial powstał tylko po to, żeby przedstawić bohatera, który pojawi się w The Defenders (czekam, choć się boję), żeby nie wyskoczył tam jak królik z kapelusza, nie wiadomo skąd.

Nadal oglądam Riverdale. Nadal tkwię w zachwycie. To najlepsze guilty pleasure od lat.

MINIMALISTYCZNIE:

Byłam na zakupach. Dla siebie. Przez dwie ciąże i prawie cztery lata nie kupowania praktycznie ubrań, moja szafa mocno się przetrzebiła, tak więc porzuciłam babcię na pastwę dzieci (tak, nie odwrotnie) i ruszyłam do największego centrum handlowego w Europie Środkowo – Wschodniej. Nabyłam dwie pary spodni, baleriny na wiosenne spacery, bluzkę elegancką i tyle. Ale pooglądałam i poprzymierzałam jeszcze kilka rzeczy, które zamówię sobie w internecie w późniejszym terminie.  Także minimalistycznie było.

KSIĄŻKOWO:

Przeczytałam Smakowitą Piętnastkę i Obłędną szesnastkę Janet Evanovich. Jak zwykle Śliwka daje czadu i dostarcza rozrywki. Wraz z Lulą i Babcią Mazurową. Czytam kilka książek naraz w tej chwili, więc wolniej mi idzie. A co czytam możecie zobaczyć w ostatnim KULTURALNIKU.

A jak Wam minął marzec?