„Tajemnica odnalezionego płótna Cezanne’a”

René Rouquet, emerytowany listonosz odnajduje w swoim mieszkaniu płótno Paula Cezanne’a. Jest przekonany, że to oryginał, ponieważ mieszkanie niegdyś należało do słynnego malarza. Na prośbę przyjaciela z klubu palaczy cygar, do Rouqueta przyjeżdża Verlaque. Na miejscu okazuje się, że René nie żyje, obraz zaginął, a w mieszkaniu jest tajemnicza kobieta – historyk sztuki. Odnalezienie płótna nie rozwiązuje sprawy. Nadal nie wiadomo kto zabił listonosza, dlaczego to zrobił, a także kim jest kobieta z obrazu? Bo na pewno nie jest to Madame Cezanne.

 

Och jak ja lubię cykl Verlaque i Bonnet na tropie. To jest takie moje książkowe guilty pleasure. Tym razem sędzia Verlaque i profesor prawa Marine Bonnet próbują odkryć kim jest kobieta na obrazie Paula Cezanne’a. Przy okazji tropią też mordercę, ale nie oszukujmy się, to obraz i tajemnicza dama są głównymi bohaterami piątego tomu cyklu, „Tajemnica odnalezionego płótna Cezanne’a”. Lekki kryminał do poduszki, albo na leżaczek w ogrodzie. Szybka akcja, dość prosta, ale nie oklepana zagadka i po raz pierwszy w powieściach M.L. Longworth przenosimy się sto lat wstecz, by poznać historię Cezanne’a i kobiety z obrazu. Przyjemna opowieść w oparach historii, obyczajów i tradycji związanych ze świętem Trzech Króli. Klasyczny kryminał, który intryguje, zaskakuje, a czasami bawi. Wyjątkowo zgrabnie wpleciony wątek Cezanne’a i historii obrazu. Dobra książka na ciężkie czasy.