Zgubna trucizna – Katarzyna Kwiatkowska

O książkach Katarzyny Kwiatkowskiej niestety ciągle niewiele się mówi. Ale tak to już jest z twórcami, często są niedoceniani ci którzy na to najbardziej zasługują.  Katarzyna Kwiatkowska jest autorką pięciu retro-kryminałów.  Doskonałych kryminałów. Świetnie napisanych, dopracowanych w wielu szczegółach, bardzo dobrych fabularnie, jak i ze względu na charakterystykę postaci.  A jednak wciąż nie jest wiodącą autorką tego gatunku na polskim rynku. Nie wdarła się z impetem na półki jak Maryla Szymiczkowa (którą – których uwielbiam), ale krok po kroku próbuje drążyć tę skałę. Mam nadzieję, że jej się to uda, i wydawnictwo dołoży starań, by głosić jej talent wszem i wobec.

Kilka dni temu miała premierę nowa powieść Katarzyny Kwiatkowskiej „Zgubna trucizna”. Ponownie wkraczamy na trop zbrodni wraz z detektywem Janem Morawskim.  Ale to już nie przelewki. Rzecz nie dzieje się bowiem na prowincji, ale w samym Poznaniu, gdzie Niemcy rozpanoszyli się na dobre. Jan działa na zlecenie ReichsBanku. Ma odnaleźć grupę fałszerzy pieniędzy. Trop prowadzi go do Poznania, a tam czekają same niespodzianki.

„Zgubna trucizna” to piąta już powieść Kwiatkowskiej, czwarta z serii o Janie Morawskim. I cóż ja mogę napisać? No cudo. Po prostu cudo. Merytorycznie majstersztyk. Szczegóły dopracowane. Fabuła nie potyka się ani razu. Wszystko zgrabnie połączone. Świetnie skonstruowane charaktery bohaterów. Ta książka sama się czyta. Nie wiecie jak mi źle było z tym, że pierwsze sto stron czytałam prawie tydzień, bo miałam chore dzieci i zero czasu. Wyobraźcie sobie ten ból. A jak się dosiadłam do niej w piątek, tak oderwać się nie mogłam już do końca. Kwiatkowska rewelacyjnie przedstawiła problemy Poznania na początku XX wieku. Nasiloną germanizację, działalność Hakaty i kulturkampf. Wplotła te wątki w fabułę tak, że czytelnik po pierwsze się nie pogubi (jeśli akurat jest na bakier z historią), a po drugie nawet jak nie lubi powieści historycznych, to tutaj nie poczuje się tą historią przytłoczony. Zgrabnie napisane, podane i skonsumowane.  I okraszone cudownym tłem społeczno-obyczajowym. Etykietą, biznesem małżeńskim, powiązaniami, układami i plotkami. Do tego odpowiednie słownictwo. Tak, autorka zdecydowanie odrobiła lekcje i chwała jej za to. I wiecie co? Chciałabym móc czytać książki Katarzyny Kwiatkowskiej 2-3 razy w roku. Ale wolę jedną nawet co dwa lata, za to tak dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach. Bo to czysta przyjemność czytać tak dobrze napisaną i przygotowaną merytorycznie historię kryminalną, osadzoną w dość skomplikowanych czasach.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem ZNAK