Czytałam „Magię olewania” prawie trzy miesiące. Męczyłam się, bo już po pierwszych stronach wiedziałam, że będę chciała o niej napisać, a uważam, że należy poznać całą treść by wydać opinię. „Magia olewania” Sarah Knight to nie jest dobra książka. To, że tytuł i pewien sposób myślenia bazują na bestsellerowej „Magii sprzątania” Marie Kondo nie stanowi problemu, ale już wywody prowadzone przez autorkę tak. Staram się nie oceniać metod, bo nie o to tutaj chodzi, odniosę się więc przede wszystkim do treści ogólnej.
To co najbardziej mnie uderzyło, to wrażenie, że autorka traktuje czytelników tej książki jak idiotów. Ludzi, którym trzeba tłumaczyć jak przysłowiowej krowie na miedzy co wypada a co nie wypada olewać, tak jakbyśmy wszyscy byli Sheldonami tego świata. Większość z nas doskonale wie czym się przejmujemy choć nie powinniśmy, i jak grzecznie odmówić prośbie czy zaproszeniu, bez obrażania ludzi, co nie znaczy, że tak robimy. I nie podoba mi się to, że według autorki najlepiej odpowiadać jak najbardziej neutralnie, nie dążyć do konfrontacji. Wybaczcie ale nie zgodzę się z tym, bo są sytuacje kiedy mimo najlepszych chęci nie da się być miłym i grzecznym, trzeba być po prostu asertywnym.
Ponadto „Magia olewania” obiecuje nauczenie nas jak nie przejmować się tym co pomyślą inni, a dbać przede wszystkim o siebie (swoją rodzinę, czas, pracę, to na czym nam zależy naprawdę). Niestety nie dowiemy się tego. Książka jest przegadana, z przytaczanych anegdot nic nie wynika, a właściwie to wynika, ale nic odkrywczego. I od razu zaznaczam, że „Magia sprzątania” to też nie było nic odkrywczego, ale jednak przedstawiała sporo fajnych, mało popularnych rozwiązań, które można było spróbować zastosować, natomiast „Magia olewania” to zlepek nic nie wnoszących do życia historii. Każdy z nas wie czym się przejmuje, wie dlaczego się tym przejmuje, i wie co z tego mógłby mówiąc kolokwialnie olać. Większość z nas doskonale też zdaje sobie sprawę z tego, co moglibyśmy zmienić w swoim życiu, jaką przyjąć postawę, by przejmować się mniej i tylko tym co naprawdę ważne. Ale z jakiegoś powodu może nie chcemy, albo nie możemy tego zrobić. A tym, którzy by chcieli coś zmienić, ale kompletnie nie wiedzą jak się do tego zabrać ta książka niestety nie pomoże, bo nie wystarczy napisać, że zmień swoje myślenie, zacznij mówić nie, i nie tak łatwo zwolnic dobrego pracownika, więc nie przejmuj się pierdołami. Należałoby jeszcze powiedzieć jak konkretnie wprowadzić te zasady w życie, ale to niestety nie jest takie proste i autorce chyba jednak zabrakło pomysłu, albo wiedzy, bo wygląda na to, że metoda Zero Żalu działa tylko w przypadku Sarah Knight.