W każdym odcinku jest pokazana budowa małego domu. Naprawdę małego. Najmniejszy jaki widziałam, miał bodajże 14 metrów. Największy niecałe 30. Wyobrażacie sobie zmieścić na 20 metrach 2-3 osoby, w jednej przestrzeni, gdzie tylko łazienka stanowi jakąś formę odosobnienia? Nie podejrzewam siebie o klaustrofobię, ale długo bym raczej nie wytrzymała w takiej przestrzeni. Szukałabym czegoś większego, sposobu by jednak zamieszkać na większej powierzchni. A już na pewno nie zdecydowałabym się z własnej nieprzymuszonej woli na taki metraż. Od razu mówię, tak wiem, ludzie tak mieszkają, bo nie mają wyboru. Jasne, okej, nic mi do tego. Piszę tutaj tylko o osobach, które świadomie zdecydowały się na takie życie. Czteroosobowa rodzina na 20 metrach kw. Dla mnie kosmos. Przynajmniej na dłuższą metę.
No przecież ja chcę spać, a R. pracuje. On chce spać, a ja oglądać tv. Każdy dźwięk słychać. Każdy dźwięk przeszkadza. Dzieci szaleją. Dzieci śpią, więc też jak najmniej hałasu. Zero prywatności, zero intymności. I to mnie fascynuje. Jak oni żyją w tych domkach i potrafią się nie pozabijać? A druga rzecz – jakie mają genialne rozwiązania na małą przestrzeń, te schowki, te wysuwane stoły, łóżka, półki. Po prostu czad!
Każdy potrzebuje miejsca dla siebie. Chwili ciszy. Chwili samotności. W takim domku, gdzie jest jedna otwarta przestrzeń będąca i salonem, i sypialnią, i pokojami dzieci, i kuchnią, nie ma na to szans.