Wracam, czyli opanowałam dwoje dzieci

Nie było mnie dwa miesiące. Ponad dwa miesiące. Nie ukrywam,
że trochę mi się nie chciało pisać, bo piękna, letnia pogoda sprzyjała raczej
innym rozrywkom. Jednak główny powód
mojej nieobecności ma w tej chwili 9 tygodni i właśnie poszedł spać. 

Prawdę mówiąc miałam czas na pisanie. Pierwsze dwa, może
trzy tygodnie musiałam ogarnąć trochę życie z dwójką dzieci, ale szczerze
mówiąc z dwójką mam więcej czasu, niż miałam go mając jedno dziecko.
Kuka jako niemowlę była bardzo zajmująca. Albo wozić w
wózku, albo trzymać na rękach, albo leżeć obok niej na łóżku. Wymagała ciągłej
uwagi. M. jest dużo spokojniejszy. Sam zasypia w łóżeczku czy wózku (bez
wożenia), uwielbia leżaczek – bujaczek, godzinami może wpatrywać się w karuzelę
i w ogóle zachowuje się jakby go nie było. Cichy, spokojny, grzeczny – nie wiem
po kim on to ma.
Nie pisałam jednak nowych tekstów, bo miałam ochotę
pooglądać sobie seriale. Nadrobić filmowe zaległości, pobawić się z Kuką w
piaskownicy, albo pojechać na wycieczkę. 
Przez te dwa miesiące zaliczyliśmy wypad do Ogrodzieńca i w góry,
Festiwal Pierogów na krakowskim Rynku, a nawet jedno wesele (z dwójką dzieci, w
tym siedmiotygodniowy M.). I dało się. Jak się człowiekowi chce, a do tego
jeszcze potrafi się w miarę zorganizować to wszystko się da.
Nadszedł jednak czas by wrócić. Wszystkie zmiany, o których
wspominałam wiosną są związane właśnie z narodzinami M. Będzie nowa nazwa
bloga, ale to jeszcze nie teraz, ale przede wszystkim daję sobie pełną
dowolność w tematach. Ostatnio mam fazę na urządzanie wnętrz, więc przygotujcie
się na teksty wnętrzarskie. Będzie dużo Ikei. Naprawdę dużo.  Obejrzałam kilka seriali i filmów, to też
może coś napiszę. Książki od czasu do czasu będą się pojawiać, ale rzadko.
Zrobiłam się okropnie wybredna i czytam dużo mniej niż dawniej.
Także tego wracam. Możecie się cieszyć. Ale nie musicie:)