Mam na imię Magda i oddaję książki, czyli o pustych półkach słów kilka

https://unsplash.com/photos/oHrodCLNnU8
źródło: unsplash.com/by Roman Mager

Wiem, wiem, znowu o tym samym, ale tym razem nie pokazuję regałów, tylko piszę jak zmienił się mój sposób myślenia, podejście do książek, jak stałam się do bólu praktyczna, i jak dobrze mi się z tym żyje.

Dla jednych fajnie, dla innych to nie do wyobrażenia. Domyślacie się, do której grupy ja należę? Kiedy zaczynałam od tych moich 800 egzemplarzy, sądziłam, że tak krok po kroku, kroczkami malutkimi dojdę kiedyś do 200 tytułów. A może nawet ograniczę nowe nabytki. W życiu nie sądziłam, że z moich niegdysiejszych marzeń o wielkiej bibliotece, pokoju pełnym książek dojdę do tego co stoi na moich półkach dzisiaj – 66 (tak dobrze widzicie, sześćdziesiąt sześć) sztuk. Jeszcze niedawno powiedziałabym, że wychuchanych, wygłaskanych i nie do oddania. Teraz już tak nie powiem, bo zdałam sobie sprawę, że nie ma takiej książki, o której mogę powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że nigdy jej nie oddam. Rok temu mówiłam tak o wielu tytułach, których dzisiaj już nie mam. Cztery lata temu kiedy zaczynałam porządki myślałam tak o wszystkich ponad 800 pozycjach, które stały na półkach. Po ostatnich porządkach, gdzie wyleciała nawet spora część Chmielewskiej, wiem, że nie ma czegoś takiego jak nie oddam, never say never się sprawdza. Gust się zmienia, poglądy się zmieniają, potrzeby też.

Kiedyś marzyłam o wielkiej bibliotece. Pokoju pełnym książek z regałami od podłogi po sufit. Najlepiej jeszcze dębowymi i oczywiście drabinką. Dzisiaj myślę – a kto by to sprzątał. Podobne podejście mam do domu. Moje wyobrażenia sprzed kilku lat o trzystu metrach, ogromnym salonie, kilku pokojach, wielkiej kuchni zredukowałam o połowę – powód ten sam, sprzątanie. Komu by się chciało, jest tyle ciekawszych rzeczy do zrobienia.

Być może kiedyś dojdzie do tego, że zostanie mi 20-30 książek. A może nie. Póki co staram się nie zwiększać papierowych zasobów. Za to na czytniku mam 9 tytułów, większość z nich to cegiełki po tysiąc stron każda. Choć kupowanie ebooków też staram się ograniczać, to takie łatwe uzależnienie, bo niewidoczne.

Te papierowe, które mam chciałabym jakoś ładnie wyeksponować. Ładna półeczka wisząca, albo nieduży biały regał ikea typu kallax na przykład (jeden kupiłam ostatnio do pokoju Małej i jestem oczarowana, w ogóle zachwycam się ostatnio białymi meblami). Ładnie, skromnie, minimalistycznie. Na razie to tylko plany, bo wymagałoby to gruntownego przemeblowania dwóch pokoi, łącznie z wymianą mebli, ale mam nadzieję, że kiedyś uda mi się je zrealizować. A do tego czasu może znajdę jeszcze lepszy pomysł na ekspozycję mini księgozbioru.

Ps. No dobra jest jedna książka, która towarzyszy mi od lat i jej na pewno nie oddam – „Dzieci z Bullerbyn”.

Ps.2 Znalazłam już w ikei idealną białą półeczkę wiszącą żeby ładnie wyeksponować książki. Mam nadzieję, że kiedyś ten zakup zrealizuję.