unsplash.com/by William Iven |
1. Nie jestem ekstrawertykiem. Nie lubię ujawniać życia prywatnego. Rzadko wrzucam zdjęcia mojej córki, a po jakimś czasie i tak je kasuję.
2. Chociaż mam swoje zdanie na każdy temat to wyrażam je w rozmowie ze znajomymi na żywo, nie wypowiadam się na blogu na tematy kontrowersyjne, choć czasami aż mnie ręka świerzbi, ale już dawno przestałam się wdawać w jałowe, nieprowadzące do niczego dyskusje, bo po co mam tracić nerwy i czas.
3. Zapominam sfotografować posiłek przed zjedzeniem, żeby wrzucić fotkę na insta. Mało tego odkąd posiadam konto na instagramie, ponad dwa lata, notorycznie zapominam, że w ogóle je mam, kiedy widzę jakiś ładny obrazek, to wpatruję się w niego zamiast fotkę robić.
4. Denerwują mnie teksty typu zapchaj dziura, choć zdarza mi się takie tworzyć, bo jeszcze bardziej denerwuje mnie kompletna cisza na blogu.
5. Nie mam snapchata i nie będę mieć. Kompletnie nie rozumiem tego fenomenu.
6. Twitter służy mi jedynie do powielania treści z facebooka. Powinni mi za to nakazać zamknięcie bloga. (aczkolwiek z uwagi na to, że recenzji książkowych będzie na blogu już raczej niewiele, to na twitterze chciałabym na bieżąco relacjonować moje wrażenia z poszczególnych lektur – słowo chciałabym jest tutaj kluczowe).
Jednym słowem – nie nadaję się na blogerkę!