Morderstwo w winnicy

Prowansja to takie miejsce – marzenie. Pola lawendy, winnice, dobre wino i smakowite sery. Raj wydawałoby się. Ale jak mówią ‘wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma’.  Po słabszym drugim tomie serii Verlaque i Bonnet na tropie, wróciłam do Aix-en-Provence by rozwikłać zagadkę zaginięcia Madame d’Arras, a także tajemniczych kradzieży wina z winnicy, w której pracuje Helene Paulik, żona komisarza.

„Morderstwo w winnicy” pozytywnie mnie zaskoczyło. Jest zdecydowanie lepsze od dwóch poprzednich części, co daje nadzieję, że w przypadku autorki Mary Lou Longworth im dalej w las, tym lepiej pisze. Ogromnie na to liczę, bo duet Verlaque – Bonnet zdobył moją sympatię. Niewątpliwie są to ludzie dobrze sytuowani i bywają w miejscach, gdzie przeciętny człowiek nie bywa, a przeciętny Francuz nie spędza tyle czasu.  Antoine i Marine spotykają się w kawiarniach, jedzą kolacje z przyjaciółmi (czasem bardzo ekscentrycznymi), sporo czasu poświęcają na przyjemności życia. Nie pędzą przed siebie, a delektują się życiem.  Kto z nas nie chciałby tak żyć? Chciałoby się powiedzieć, że ta książka jest tak bardzo stereotypowo francuska, że już bardziej się nie da. I to jest właśnie w niej cudowne i magiczne. Autorka skupia się na wątku kryminalnym i niewiele wprowadza warstwy obyczajowej (przynajmniej w tej części serii), ale to tło społeczne, które pokazuje jest takie, jakie czytelnik może sobie wymarzyć w swoich wyobrażeniach o życiu w Prowansji. Tak lekko, beztrosko, kolorowo, a przede wszystkim powoli. W Aix-en-Provence mimo, że ludzie też pracują, też mają różne troski, życie zwalnia tempo. Tutaj nikt się nie spieszy, zawsze ma czas na spotkanie z rodziną, przyjaciółmi, na długie kolacje i zakupy na targu. Jak widać popełniane są tu również zbrodnie, ale one są też są wyjęte jak ze starych czasów.

„Morderstwo w winnicy” to kryminał w klasycznym stylu.  Nie ma co porównywać do Królowej Agathy, ale Mary Lou Longworth udało się stworzyć bardzo przyjemny klimat retro.  Ponadto cudowne obrazki fioletowych pól lawendy i ciągnących się po horyzont winnic. Niezła intryga kryminalna.  Sprawa kradzieży w winnicy poprowadzona  na zasadzie ‘lekki sposób na trudny temat’, co się doskonale sprawdziło. Rozwiązanie wątku zaginięcia Madame d’Arras ogromnie mnie zaskoczyło, ale też nie jestem z niego zadowolona. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale z jednej strony to było totalne zaskoczenie, z drugiej nie było żadnych, podkreślam żadnych przesłanek ku temu, by właśnie tak się ta sprawa zakończyła. A przecież na tym polega kryminał, czytelnik ma razem z bohaterami prowadzić śledztwo, uruchamiać szare komórki, by w końcu powiązać wszystkie wątki w jedną spójną całość i rozwiązać zagadkę. I to jest ogromny zarzut z mojej strony do autorki.  Natomiast bardzo podobało mi się, że Longworth poruszyła tak ważny temat w dzisiejszym świecie, jakim jest starość. Starość, która różnie się z ludźmi obchodzi, nie zawsze łaskawie. Starość, na którą różnie reaguje rodzina i otoczenie człowieka. Starość, która przychodzi niezauważenie. Za to wielkie chapeau bas dla autorki.

Podsumowując „Morderstwo w winnicy” to nie jest jakaś genialna lektura. Ale dobrze się ją czyta. Lubi się bohaterów. Prowansja urzeka. Czytelnik po prostu może się na chwilę przenieść, gdzieś tam i zapomnieć o wszystkim. Polecam!

Okładka pochodzi ze strony Wydawnictwa Smak Słowa