Czy warto zostawiać rzeczy po dzieciach na przyszłość?

szuflada z ubraniami Matiego – tak jedna szuflada
To miał być bardzo długi i wyczerpujący tekst o tym, czy warto zostawiać rzeczy po pierwszym dziecku dla kolejnych potomków.  Ale po namyśle stwierdziłam, że można go skrócić do kilku punktów i dwóch pytań:

1. Jak szybko planujesz kolejne dziecko? Jeśli w odstępie krótszym niż 3 lata to warto zostawić niektóre rzeczy.

2. Czy masz miejsce na przechowywanie tego całego bajzlu? Bo nie ukrywajmy jest tego dużo!
Pytania za nami, przejdźmy więc do punktów zasadniczych.

Duże gabaryty
Łóżeczko, wózek, nosidełko, wanienka, przewijak, leżaczek, krzesełko do karmienia to wszystko zajmuje dużo miejsca. Jeśli  masz gdzie to trzymać i wiesz, że nie przeleży więcej niż trzy lata to warto zostawić. Poza tym jeśli zainwestowałaś np. w wózek, kupując lepszy, bardziej wytrzymały, a co za tym idzie droższy, z myślą, że będzie nim podróżowało więcej niż jedno dziecko, to właśnie to warto zostawić na przyszłość. Cała reszta, jeśli nie masz tego gdzie trzymać sprzedaj, oddaj, sprezentuj komuś.

Gadżety

Karuzela, mata edukacyjna, podgrzewacz, sterylizator do butelek i wszystkie tego typu utensylia warto zostawić, ale znowu pod warunkiem, że masz na nie miejsce. Nie są to duże przedmioty, miejsce na pawlaczu, strychu czy górnych półkach w szafie powinno się znaleźć bez większych problemów, a są to dość drogie rzeczy, więc warto je mieć.

Ubrania
I tu można napisać całą epopeję. Tak, zostawiłam większość ubrań po Asi. Zrobiłam to dlatego, że mam ogromny strych, gdzie mogłam te wszystkie pudła ulokować. Czy mi się przydały?  W 70% nie. Dlaczego? Bo a) nie zgadzały się  z porą roku urodzenia Matiego (Asia urodziła się wczesną wiosną, a właściwie końcówką zimy, a Mati to środek lata), b) były typowo dziewczęce, spódniczki, sukienki, kurteczki – różowego miałam niewiele na szczęście.  Przydały się komuś innemu – podarowałam je dwóm moim tegorocznym chrześnicom.  Wykorzystałam kilka body, ale to co najbardziej mi się przydało i przydaje, to spodnie i bluzy – celowo kupowane dla Asi w uniwersalnych kolorach, tak by później pasowały także na chłopca. I dlatego powiem tak: jeśli masz miejsce to zostaw kilka najładniejszych, niezniszczonych rzeczy – spódnice, sukienki, swetry, spodnie, kombinezony, kurtki, buty. Ale jeszcze raz podkreślam – kilka rzeczy. Takich ulubionych przez Ciebie, zwłaszcza jeśli są to typowo dziewczęce ubrania jak sukienki, spódniczki czy cokolwiek różowego (no wybaczcie, ale co jak co w różowe to bym Matiego nie ubrała – nie widzę tego, po prostu nie widzę).  Większość ubrań dla Matiego kupiłam albo dostałam po synku kuzynki.  I to jest najlepsze rozwiązanie – jeśli masz w rodzinie inne malutkie dzieci, zawsze można się wymienić rzeczami. 


Drugie dziecko i co dalej?
A jeśli marzy Wam się większa rodzina niż standardowe 2+2? Po urodzeniu Matiego postanowiłam, że pozbywam się teraz na bieżąco już wszystkich rzeczy niemowlęcych – od ubranek, przez gadżety, po nosidełko i wózek (oczywiście w momencie jak Mati przestanie już  z nich korzystać). Teraz już wiem, że jeśli zamarzy nam się kolejny potomek to wtedy po prostu kupię nową wyprawkę.  Wiem już co mi się przyda i w jakich ilościach, a poza tym ubrania po dwójce dzieci to już rzadko kiedy nadają się do kolejnego użytku. Podobnie jest z tymi wszystkimi wielkogabarytowymi rzeczami, mam rozeznanie, a więc mogę kupić to co naprawdę potrzebne, dobrej jakości i nie za wielkie pieniądze. Ale to jest melodia bardzo dalekiej przyszłości.