Wyznawczyni papieru vs. wyznawczyni ebooków

https://hd.unsplash.com/photo-1472068996216-8c972a0af9bd
źródło: unsplash.com/photo by Lacie Slezak

Kiedyś był tylko papier. Wąchałam książki. Macałam. Przewracałam kartki. Nałóg czytania wiązał się z doznaniami organoleptycznymi. Doświadczałam książek każdym zmysłem. Nie wyobrażałam sobie inaczej. To był po prostu nałóg.

Teraz? Teraz jest kindle. Zmysły poszły precz. Mam ochotę na nową Gregory, pięć sekund i jest. Przez przypadek wpadłam na ciekawy tytuł, o którym wcześniej nie słyszałam np. „E-migranci. Pół roku bez internetu, telefonu i telewizji” czy „Minimalizm daje radość”, pięć sekund i mam, i czytam. Jakbym miała kupić papier, to bym się pewnie zawahała, a nawet jakbym kupiła to zanim by przyszło, mnie przeszłaby ochota na czytanie. To prawda, że łatwość w dostępie do ebooków może zwiększyć ilość kupowanych książek, dlatego potrzebna jest odrobina dyscypliny. Ale też powiedzmy sobie szczerze, mimo 23% vat-u na ebooki, i tak większość z nich jest zdecydowanie tańsza od papierowych książek. „E-migranci. Pół roku bez internetu, telefonu i telewizji” obecnie kosztują 19,20 zł na stronie wydawcy, ale trzeba doliczyć jeszcze koszty przesyłki , ja za ebooka zapłaciłam 10 zł. „Minimalizm daje radość” na stronie wydawcy obecnie przeceniony o 35%, kosztuje 22,68 plus koszt przesyłki. Ja zapłaciłam za ebooka 17,90 zł.  Żadna, nawet najtańsza księgarnia internetowa nie zaoferuje mi takiej ceny.

Na czytniku czytam szybciej, więcej i co interesujące, ciekawsze tytuły. Łatwy dostęp do nich powoduje, że mogę sięgnąć po nie, gdy tylko tego zapragnę. I czytam wszędzie. Ostatnio najczęściej w piaskownicy. A raczej obok piaskownicy.

Pięć lat temu pojechałam nad morze. Nasze morze. 10 dni, w tym 7 deszczowych. Książki skończyły mi się po 3 dniach. Sopocki empik był wybawieniem. Do domu wróciłam z 10 nowymi książkami. Dobrze, że byłam samochodem i nie musiałam przejmować się bagażem. Teraz, gdy kończy mi się książka, mam na czytniku dziesięć innych, albo więcej, ile zechcę. A w ogóle to mogę sobie kupić nową w dowolnej chwili i nawet nie poczuję jej ciężaru fizycznego. Co najwyżej finansowy, ale też niewielki.

Kocham mój czytnik. Ograniczył moje zasoby półkowe do niespełna 60 sztuk. Tak, dobrze widzicie, sześćdziesięciu. Tyle książek stoi na regale. Trzy rzędy. Takie piękne, takie uporządkowane, takie wyeksponowane.  Nie jestem przeciwniczką papieru. Nie należę też do tych co będą was przekonywać na siłę do czytnika. Ale ostrzegam, to uzależnia bardziej niż papier. Bo daje więcej możliwości. I to jakich cudownych możliwości.