Idzie nowe, kiedyś pewnie wreszcie przyjdzie, czyli kilka słów o blogowych zmianach

źródło: unsplash.com

Od jakiegoś czasu jestem mało aktywna na blogu. Wpisy pojawiają się rzadko, właściwie nie ma recenzji książek i muszę was zmartwić, ale tak już pozostanie. Przynajmniej w kwestii recenzji. Książki, moje ukochane książki, a raczej pisanie o nich zaczęło mnie nudzić. No ile można? Przecież nic nowego już nie napiszę o książce zrecenzowanej milion razy, inne formy recenzji które próbowałam również mnie nie satysfakcjonowały, mało tego od początku roku za jaką książkę się nie zabiorę, to trafiam jak kulą w płot i porzucam po kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu stronach. „Ostatnia arystokratka” przełamała niemoc, ale takie pojedyncze recenzje to będą naprawdę wyjątki.

Nie mówię, że w ogóle rezygnuję z recenzowania, czasem pojawi się tekst o książce, która wybitnie mi się podobała, albo nie podobała, zaskoczyła, znudziła na tyle, że stwierdziłam, że warto o niej napisać. Ale tak jak wspomniałam będą to pojedyncze wpisy.

Idzie nowe.  Teksty będą bardziej zróżnicowane, pojawiać się będą nieregularnie, to znaczy czasem będą dzień po dniu, a czasem przez tydzień nie będzie nic. Daję sobie pełną dowolność. Będę pisać tak często jak będę miała pomysł na tekst i czas na jego napisanie. Będę pisać o wszystkim o czym będę miała ochotę, wszystko co mnie zaintryguje, albo zirytuje. Możecie spodziewać się absolutnie każdego tematu, od kultury, książek, seriali, filmów, przez przepisy kulinarne po dziecięce gadżety, bajki, meble. Blogiem parentingowym się nie stanę, ale lajfstajlowym jak najbardziej.

Co za tym wszystkim idzie, zniknie też nazwa Stulecie literatury. Niedługo pojawi się…, a tego jeszcze nie zdradzę, ale zamierzam stworzyć totalny misz masz tematyczny. Mam nadzieję, że mimo tak dużych zmian zostaniecie ze mną, chociażby po to, by zobaczyć jak sobie radzę w nowej roli.