Jak zagracić dom, czyli Mania chomikowania

Ostatnio namiętnie oglądałam program Mania chomikowania, w którym sprzątane są domy osób cierpiących na syllogomanię, czyli zbieractwo.

Jak podaje wikipedia: „Syllogomania (zespół zbieractwa, patologiczne zbieractwo) – nabywanie lub trudności z pozbywaniem się rzeczy nieużytecznych bądź o małej dla innych osób wartości. Powoduje dezorganizację życia społecznego i zawodowego bądź obniżenie ich poziomu, a także ograniczenie przestrzeni życiowej chorego. W konsekwencji nie może on korzystać z pomieszczeń mieszkalnych zgodnie z ich przeznaczeniem.


Najczęstsze powody zbieractwa:
•    obawa przed pozbyciem się czegoś użytecznego
•    poczucie bezpieczeństwa zbudowane na posiadaniu różnych przedmiotów
•    stosunek emocjonalny do posiadanych rzeczy.”

Nie jest to takie zwykłe sprzątanie, ale również początek terapii i drogi do nowego życia. Poza ekipą sprzątającą, obecny jest również psychiatra, który pomaga przejść przez trudny dla zbieraczy proces porządkowania, segregowania, wyrzucania. Ta ostatnia czynność, która dla większości z nas jest czymś naturalnym, dla osób chorych jest niewyobrażalnym osiągnięciem. Tym bardziej, że tak naprawdę 90% przedmiotów zostaje właśnie wyrzuconych, najczęściej dlatego, że są po prostu zniszczone, zgnite i niestety pełne mysich i szczurzych odchodów. I to najlepiej pokazuje całą tragedię sytuacji tych osób. Bo kto chciałby mieszkać w domu pełnym odchodów. Jestem przekonana, że zbieracze też by nie chcieli, ale po prostu inaczej nie potrafią. Z tego co zaobserwowałam zbieractwo często jest wynikiem traumy i to pod różnymi postaciami. Śmierć bliskiej osoby, choroba, skomplikowane relacje rodzinne, zdrada partnera, powody są różne, ale wszystkie są tragedią dla każdej z tych osób i początkiem jej zbieractwa. Oczywiście zdarza się, że ktoś jest po prostu chomikiem, wszystko mu się przyda, wszystko jest potrzebne, a zbieractwo nie jest wynikiem przeżyć, tylko rozwinęło się z czasem. Ale nieważne z jakich powodów ktoś jest zbieraczem, tak samo trudno jest pokonać tę chorobę. Nie jestem jednak ekspertem, więc mądrzyć się nie będę, chciałabym tylko napisać jak ten program zmienił mój sposób postrzegania minimalistów.

To, że określam siebie jako minimalistkę, to wcale nie oznacza, że jestem nią z definicji. Wielokrotnie już pisałam o tym, że mam swoje własne zasady minimalizmu i dostosowałam ideę do siebie, a nie odwrotnie. Jednak rozumiem minimalistów zdeklarowanych, żyjących według zasad less is more. Rozumiem ich o wiele lepiej niż zbieraczy, a Mania chomikowania tylko mnie w tym utwierdza.

Bo jak można do tego stopnia zagracić dom? Przykładowo trzysta pięćdziesiąt metrów kwadratowych, piękny dom, z historią, z pomieszczeniami typu pokój muzyczny stał się jednym wielkim śmietnikiem.  Bo wiecie można zbierać książki, albo lalki, porcelanowe kotki, filiżanki z flagami państw, ale nie da się zbierać wszystkiego. I to nie tylko chodzi o przedmioty użytkowe, ale też pudła, pudełka, opakowania, kartony, szczoteczki do zębów, styropiany po zamawianym jedzeniu (bo kuchnia jest tak zagracona i brudna, że nie da się w niej gotować), ubrania, meble, wszystko. Wszystko jest skarbem, wszystko ma swoją wartość, wszystko się przydaje. Niestety warunki w jakich te przedmioty są przechowywane powodują, że nawet te kiedyś rzeczywiście piękne i przydatne stają się śmieciami. Wspomniany przeze mnie dom z takiego właśnie pięknego miejsca, stał się śmietnikiem, który nadawał się jedynie do gruntownego remontu. A niejednokrotnie bywało tak, że dom nawet po oczyszczeniu nie nadawał się już do zamieszkania, a jedynie do wyburzenia.

I tak o ile skrajny minimalizm jest dla mnie przesadą, ograniczanie się do stu przedmiotów normalne całkiem mi się nie wydaje, to jednak wolę chyba tę skrajność, w tę stronę, bo przynajmniej nie zagraża ona zdrowiu i życiu.