Ostatnia arystokratka Evžen Boček

Ten rok zaczął się kiepsko pod względem czytelniczym. Trzy miesiące upłynęły na różnych niedokończonych, kompletnie nietrafionych lekturach, które nudziły mnie już po kilku stronach. A tu nagle trach – „Ostatnia arystokratka” spadła mi jak z nieba i od razu wprowadziła zamęt.

O książce Evžen Boček słyszałam już w ubiegłym roku, niestety nie miałam okazji jej przeczytać. Zachwyty sypały się jak z rękawa, pozytywne recenzje na każdym kroku, a do tego podobno świetny, czeski humor. Jak tu przejść obojętnie obok takich rekomendacji?! Gdy pojawił się ebook, już wiedziałam, że wyląduje na moim czytniku. I tak ostatnie dwa dni spędziłam na cudownej lekturze, zaśmiewając się do łez.

„Ostatnia arystokratka” to opowieść Marii Kostki z Kostki o tym jak jej rodzina odzyskała tytuł hrabiowski i rodową siedzibę. Wychowana w Stanach Zjednoczonych, z ojca Czecha i matki Amerykanki dziewiętnastolatka przyjeżdża z rodzicami do Kostki i wbrew pozorom to właśnie ona jest najlepiej z całej rodziny przygotowana do życia w nowym miejscu, nowym kraju, ba na innym kontynencie. Maria jest rozsądna i inteligentna, opanowała język czeski i co więcej umie odnaleźć się w nowej roli, nie przesadzając w żadną stronę. W przeciwieństwie do swoich rodziców.

Hrabia Franciszek Kostka pomstuje na rozrzutnych przodków, który roztrwonili cały majątek i on jest teraz najuboższym arystokratą w Czechach – w jego mniemaniu. Jego żona Vivien zachwycona tytułem hrabiny, namiętnie czyta biografie Księżnej Diany i stara się naśladować ją we wszystkim. Ponadto ciągle ma nadzieję na obecność duchów w zamku, zgodnie z krążącymi legendami o straszących Mariach.

A jeszcze mamy służbę zamkową. Józef, kasztelan, nieznoszący turystów, tkwiący mentalnością i sposobem życia w XIX wieku, najchętniej zamknąłby Kostke na cztery spusty. Pan Spock, ogrodnik, przewrażliwiony na tle swojego zdrowia i fryzury, niespełniony muzyk, który co rusz zaskakuje podejściem do różnych spraw. Pani Cicha, gospodyni, a raczej kucharka zamkowa, świetnie gotuje, ukradkiem lub całkowicie otwarcie popija orzechówkę, a jej największym przeżyciem był ślub Heleny Vondrackovej, który odbył się w Kostce.

Takie zbiorowisko charakterów i postaw musi wybuchnąć i tak też się dzieje prawie w każdym dniu pobytu nowych właścicieli na zamku, dostarczając uciechy czytelnikom, bo bohaterom książki do śmiechu za bardzo nie jest. Zwłaszcza, że Milada, specjalistka od marketingu, która ma pomóc rodzinie zacząć zarabiać na Kostce mogłaby śmiało konkurować z największymi dyktatorami świata. Rządzi wszystkimi twardą ręką, nie dyskutuje, nie pozwala na żadne sprzeciwy, a wszelkie wątpliwości, na które rodzina czasem sobie pozwala kwituje zdaniem, 'że to jest niezbędne’.

„Ostatnia arystokratka” Evžen Boček to doskonała zabawa na deszczowe popołudnie. Krótka forma, bez zbędnych dłużyzn, mnóstwo dobrego, choć specyficznego czeskiego humoru, momenty niepohamowanego wybuchu śmiechu i sympatyczni bohaterowie to największe atuty książki. Ale jest coś jeszcze na co warto zwrócić uwagę, w słodko – gorzki sposób autor ukazuje ludzkie przywary i to, że czasem nie mamy wpływu na pewne sprawy, że trzeba popatrzeć na nie z boku, z innej perspektywy, bo to może wiele zmienić.

„Ostatnia arystokratka” to świetna historia, bardzo dobra rozrywka i doskonały sposób na fajne spędzenie czasu. Mam nadzieję, że kontynuacja mnie nie zawiedzie. 

Tekst powstał we współpracy z portalem woblink.com