Scooby Doo, a miłość do kryminałów

https://en.wikipedia.org/wiki/Scooby-Doo#/media/File:Scooby-gang-1969.jpg Kocham kryminały. Wychowałam się na książkach Joanny Chmielewskiej, a pierwszą z nich był „Nawiedzony dom” z niezawodnymi Janeczką i Pawełkiem oraz ich psem Chabrem, który przeczytałam mając jakieś 9-10 lat. Niewiele później, bo mając jakieś 13 lat zaczęłam czytać powieści Agathy Christie. Jedna za drugą. Jednocześnie oglądając doskonały brytyjski serial na podstawie książek autorki, z rewelacyjnym Davidem Suchetem w roli Herkulesa Poirota.

Ale moja miłość do zagadek kryminalnych, niekoniecznie tych morderczych, po prostu do rozwiązywania tajemniczych przestępstw zaczęła się dużo wcześniej. Widzicie, odkąd pamiętam, a miałam wtedy pewnie z 6 lat, jak tylko pojawił się w polskiej telewizji, namiętnie oglądałam „Scooby Doo”. Moja mama nie znosiła tej bajki (i nie znosi do dzisiaj), ale ja ją uwielbiałam. Kreskówka była mroczna, tajemnicza, zauważyliście, że tam prawie zawsze akcja rozgrywała się wieczorem lub nocą, rzadko pokazywali bohaterów w dzień, w świetle słońca, raczej była mgła i księżyc. Przez te dwadzieścia minut trwania odcinka, siedmioletnia ja siedziałam na fotelu, przed jedynym telewizorem w domu i z wypiekami na twarzy oglądałam przygody tchórzliwego i wiecznie głodnego psa, i kombinowałam kto okaże się winny popełnionej zbrodni. Wiem, że w Scoobym było także mnóstwo duchów, zjaw, czarownic i dziwnych zjawisk, ale to tłumaczy również moje zamiłowanie do horrorów (przeszło mi dopiero kilka lat temu, po obejrzeniu „Wzgórza mają oczy” – wyjątkowo obrzydliwy film).

A Scooby Doo to był dopiero początek. Mniej więcej w tym samym czasie pojawiła się bajka „Droopy – superdetektyw”, która była spin-offem serialu animowanego „Droopy i Dripple”, który z kolei wpisywał się w serię „Szczenięce lata Toma i Jerry’ego”. Psy rasy basset – ojciec i syn, bardzo powolne we wszystkim co robiły, rozwiązywały zagadki kryminalne. Przyznam, że słabo już pamiętam tę kreskówkę, rzadko ją emitowali, ale lubiłam ją. Skoro jestem przy zapomnianych bajkach, to było jeszcze „Miasto piesprawia” (oryg. „Dog City”), emitowała to chyba telewizja regionalna, a bohaterem był pies, autor komiksów o psim detektywie. I akcja toczyła się dwutorowo, w życiu realnym psa – pisarza to było kręcone normalną kamerą, a historia komiksowa była animowana. Świetna bajka, niestety miała tylko 31 odcinków.

Doskonale pamiętam za to „Sylwester i Tweety na tropie”. Kochałam postacie kota i kanarka, a kultowe dla mnie wręcz było „chyba widziałem kotecka”. I oto nagle powstała bajka, w której ta dwójka wraz z genialną Babcią i psem  Hektorem rozwiązuje sprawy kryminalne.  Serial ten emitował Canal+ w paśmie odkodowanym w soboty popołudniu. Nawet nie wiecie, jak ja czekałam na każdą sobotę. To był punkt obowiązkowy całego tygodnia i nie było takiej siły, która by sprawiła, że nie obejrzałabym odcinka.  „Sylwester i Tweety na tropie” leci teraz w telewizji. Chyba Puls 2. Ostatnio się natknęłam. Fajnie, że wracają do starych bajek. 

https://en.wikipedia.org/wiki/The_Sylvester_%26_Tweety_Mysteries#/media/File:The_Sylvester_and_Tweety_Mysteries.jpg

Tak po prawdzie, to kryminaliści i przestępstwa były również obecne w animacji, którą zna całe pokolenie dzisiejszych trzydziestolatków. Za moich czasów to się nazywało „Siostrzeńcy Kaczora Donalda”, obecnie emitowane jako „Kacze opowieści” i taki jest też tytuł oryginału „Duck Tales”. Przecież tam na każdym kroku była zbrodnia. Bracia Be i Magika de Czar w każdym odcinku czaili się na szczęśliwą dziesięciocentówkę wujka Sknerusa. Włamania i kradzieże były na porządku dziennym i choć każdy wiedział, kto za tym stoi, to i tak tajemnicą pachniało na kilometr. 
https://en.wikipedia.org/wiki/DuckTales#/media/File:DuckTales_%28Main_title%29.jpg

I na koniec jeszcze jedna produkcja, którą również zna całe moje pokolenie, a emitowana jest do dzisiaj, czyli „Brygada RR”, zwane też „Chip i Dale”. Dwie wiewiórki, mysz, szczur i mucha, idealny zespół do rozwiązywania zagadek, tych zwierzęcych i tych ludzkich. I choć tu mroczno nie było, to również ta bajka należała do moich ulubionych.

Tak sobie myślę właśnie, że tytuł tego wpisu nadawałby się na pracę dyplomową. I to zarówno z dziedziny kina jak i psychologii. Od dawna wiadomo, że postawy kształtuje się od wczesnego dzieciństwa, a jak widać oglądanie bajek z wątkiem detektywistycznym prowadzi później do czytania kryminałów w dorosłym życiu. Ale czy to jest złe? Nie. Czytanie nigdy nie jest złe.