Żelazne damy – Kamil Janicki

Każdy z lekcji historii zna Dobrawę, czeską żonę Mieszka I, za sprawą której książę miał przyjąć chrzest. Większość z was pamięta być może Odę, drugą żonę władcy, tym razem pochodzenia niemieckiego. Ale czy słyszeliście o Emnildzie, żonie Bolesława Chrobrego? Albo o Odzie Miśnieńskiej, jego kolejnej małżonce?

Historia, której uczymy się w szkole sprowadza się do kilku dat i pojęć. Chrzest Polski, dagome iudex, zjazd gnieźnieński, koronacja Chrobrego na króla. O Dobrawie i Odzie wiemy tyle, że istniały. O Emnildzie i Odzie Miśnieńskiej praktycznie się nie mówi. Tymczasem każda z tych władczyń zasługuje na uwagę, bo były postaciami niezwykłymi.  I wreszcie znalazł się ktoś, kto pokazał je szerokiemu światu. Kamil Janicki w „Żelaznych damach” przedstawia sylwetki czterech kobiet, które rządziły państwem Piastów , gdy Mieszko i jego syn dopiero tworzyli polską państwowość i szukali sojuszników.  Tymczasem ich żony, zapomniane na kartach dziejowych, odegrały znaczącą rolę w sukcesach swych mężów.

Dobra, Oda i Emnilda, wszystkie te kobiety łączyła jedna cecha – konsekwencja w dążeniu do celu. Wszelkimi środkami, dosłownie po trupach, bez skrupułów. Żyły w czasach, gdy okrucieństwo było na porządku dziennym. Każda z nich w młodości widziały krwawe rządy swych ojców, wycinających w pień wszelkich pretendentów do władzy. Wychowane na mniej lub bardziej znaczących europejskich dworach politykę i dyplomację miały w małym palcu. Wychodziły za mąż w różnych okolicznościach, przeważnie nieszczęśliwych, ale prędzej czy później to one rozdawały karty na piastowskim dworze i to one stały za wieloma sukcesami polskich władców.

Proszę Państwa, tak się powinno pisać książki historyczne. Tak powinny wyglądać podręczniki do historii. O ile większe zainteresowanie uczniów wzbudzałaby wówczas ta dziedzina nauki. „Żelazne damy” czyta się jak powieść – i tu się nie mogę zdecydować – sensacyjną czy przygodową. Ale chyba jednak to pierwsze. Styl jakim napisana jest książka powoduje, że chce się więcej i więcej. Niby coś się wie z historii, niby wiadomo jak się skończy ta opowieść, a mimo to ciągle nas coś zaskakuje. Bo Kamil Janicki wyciąga na światło dzienne fakty i domysły (wspomina o tym w nocie autorskiej, ze względu na niewielką ilość informacji, które przetrwały do naszych czasów o bohaterkach książki, domniemywanie jest elementem nieuniknionym), które prezentują czytelnikowi pierwsze polskie władczyni w zupełnie nowej odsłonie. Dobrawa była dobra? Ha ha, dobre sobie. Może i była. Ale była także przebiegła i cyniczna. Oda, z zahukanej, ale wykształconej i inteligentnej mniszki stała się kreatorką polityki międzynarodowej Mieszka I. Ale tak naprawdę największym zaskoczeniem jest Emnilda, którą zaledwie z imienia wymienia się na lekcji historii, a tymczasem to ona, z niewiele znaczącego państewka Stodoran, kobiety – jak sądziła jej teściowa – głupiej i niezdolnej do działania, a więc niezagrażającej w dążeniu do władzy drugiej żonie Mieszka i jej synom, to właśnie Emnilda była tą, która poszerzyła granice państwa polskiego, nawiązała odpowiednie sojusze i zapewniła Bolesławowi Chrobremu tron, którego chciała go pozbawić macocha. I gdyby nie „Żelazne damy” to nikt poza historykami, by się o tym nie dowiedział. Bo o tym  nie usłyszycie w szkole. Nie spotkałam się z tymi informacjami w żadnym podręczniku,  a nie kończyłam znowu szkoły aż tak dawno temu, by coś się w tej kwestii zmieniło. Mało tego, książka Janickiego podważa wiele kwestii dotychczas uznawanych za fakty, jak np. to, że Mieszko przyjął chrzest z rąk czeskich biskupów, czy że Gniezno było pierwszą stolicą Polski – wiele wskazuje na to, że mógł to być Poznań.

„Żelazne damy” to kolejna doskonała książka w dorobku Kamila Janickiego. I mam  wrażenie, że każda kolejna pozycja tego autora jest lepsza. Ciekawiej napisana, prezentująca inny punkt widzenia na wiele spraw, niż ten ogólnie przyjęty. Dobór bohaterek również jest niezwykły. Janicki opisywał już prezydentowe II RP, przestępczynie dwudziestolecia międzywojennego, kobiety renesansu, a teraz pierwsze polskie władczynie. Większość z tych kobiet to postacie mało znane lub nieznane wcale. Wyjątkiem jest Bona Sforza czy Barbara Radziwiłłówna, ale o pozostałych paniach wiemy niewiele. Nawet o Dobrawie, znanej z tego, że była żoną Mieszka I i za jej sprawą przyjął chrzest. I tyle. A tymczasem była to niezwykła kobieta. W ogóle okazuje się, że średniowiecze, X-XI wiek to były czasy sprzyjające kobietom. Rządziły wieloma europejskimi krajami, czy to jako regentki, czy szare eminencje prowadzące politykę rękami mężów. Bardzo jestem ciekawa z kim spotkam się  w kolejnej książce Janickiego „Damy ze skazą”, która ma się ukazać w 2016 roku. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiała czekać aż do listopada. 

Pierwsze damy II RP
Upadłe damy II RP
Damy Złotego Wieku
Epoka hipokryzji