Marta jest kobietą spełnioną. Ma świetną pracę, pnie się szybko i pewnie po szczeblach kariery i nie chce liczyć na męską pomoc i wsparcie. Tego nauczyła ją babcia Lilianna, która wychowała wnuczkę, po śmierci synowej. W momencie, gdy Marta miała wreszcie czas by przeczytać pamiętnik babci, cały jej świat wywraca się do góry nogami. Podążając śladami Lilianny, Marta spojrzy inaczej na swoje życie i stanie przed trudnym wyborem.
Autorka niesamowicie mnie zaskoczyła złamaniem dotychczasowej konwencji. Poprzednie historie były opowiadane przez same bohaterki, Emilię i Marię, i tak spodziewałam się poprowadzenia również trzeciej części trylogii. I powiem Wam, że to była doskonała decyzja, by tym razem główna bohaterka żyła współcześnie, a bezpośrednia potomkini Emilii i Marii, Lilianna znana była tylko z opowieści i pamiętnika. Zupełnie zmienia to charakter lektury, inaczej się czyta, inaczej podchodzi do opowiadanej historii. Poza tym umiejscowienie jej poza rewolucyjno – wojenną Europą nadało powiewu świeżości całej trylogii. Emilia i Maria musiały zmagać się bezpośrednio z efektami politycznej zawieruchy na Starym Kontynencie. Tymczasem Lilianna przeżyła Wielka Wojnę (I wojnę światową), odzyskanie przez Polskę niepodległości, zawirowania polityczne w kraju i na początku lat trzydziestych wyjechała do Ameryki. I tak jak historia Emilii kręciła się wokół poety Rumiego, Marii wokół malarza Ajwazowskiego, tak Lilkę los rzucił na pożarcie Hemingway’owi.
Zastanawiam się czego w tej książce nie ma i przychodzi mi na myśl tylko jedno – nudy. W „Liliannie” nie ma nudy. Siadacie wygodnie na kanapie z postanowieniem przeczytania jednego rozdziału, no może dwóch. A potem łapiecie się na setnej stronie i zastanawiacie, kiedy ten czas minął i jak to się stało. „Lilianna” to jedna z tych książek, które niezauważenie wciągają czytelnika, który z łatwością pochłania te czterysta stron ot tak, za jednym zamachem. Bo ta książka ma wszystko. Niesamowicie ciekawą historię, akcje rozgrywającą się w Ameryce lat trzydziestych, epoce prohibicji, jazzu i ogromnego rozwoju tego kraju, polskie dwudziestolecie międzywojenne, świetnie skonstruowaną fabułę, interesujących i intrygujących bohaterów, zwłaszcza tytułową Liliannę, a jeśli jeszcze was nie przekonałam, to może zrobi to obecność Ernesta Hemingwaya na kartach tej powieści. Dorota Ponińska pokazała, że debiutując trylogią można mieć doskonały pomysł i jeszcze lepsze wykonanie. „Lilianna” to ciepła, słodko – gorzka historia o odkrywaniu siebie, znalezieniu własnego celu w życiu i sprzeciwie wobec ustalonych reguł. To także bardzo mądra opowieść o tym co jest najważniejsze w życiu i o trudnych decyzjach, przed którymi stawia nas los. Warto sięgnąć po „Liliannę”, bo jest nie tylko doskonałym zakończeniem świetnej trylogii, ale również bardzo dobrą lekturą samą w sobie.