Podróż po miłość. Lilianna – Dorota Ponińska

W lutym jednym tchem przeczytałam pierwszy i drugi tom trylogii „Podróż po miłość” Doroty Ponińskiej, przy czym „Maria” podobała mi się znacznie bardziej niż „Emilia”. Nie mogłam się doczekać majowej premiery ostatniej części „Lilianny”. Jak tylko dorwałam to wsiąkłam. Historia urzekła mnie od pierwszych stron, przede wszystkim dlatego, że wzięta zostałam z zaskoczenia. „Lilianna” jest napisana w innym stylu niż poprzednie części. Nie poznajemy tutaj historii bohaterki z pierwszej ręki, ale poprzez wnuczkę Lilianny, Martę. To ona czyta pamiętnik babci i podąża jej śladami. I choć finał jest przewidywalny to lektura sprawiła mi niesamowitą frajdę, łącząc opowieść  o międzywojniu i prohibicji ze współczesnymi problemami Marty.

Marta jest kobietą spełnioną. Ma świetną pracę, pnie się szybko  i pewnie po szczeblach kariery i nie chce liczyć na męską pomoc i wsparcie. Tego nauczyła ją babcia Lilianna, która wychowała wnuczkę, po śmierci synowej.  W momencie, gdy Marta miała wreszcie czas by przeczytać pamiętnik babci, cały jej świat wywraca się do góry nogami. Podążając śladami Lilianny, Marta spojrzy inaczej na swoje życie i stanie przed trudnym wyborem.

Autorka niesamowicie mnie zaskoczyła złamaniem dotychczasowej konwencji.  Poprzednie historie były opowiadane przez same bohaterki, Emilię i Marię, i tak spodziewałam się poprowadzenia również trzeciej części trylogii. I powiem Wam, że to była doskonała decyzja, by tym razem główna bohaterka żyła współcześnie, a bezpośrednia potomkini Emilii i Marii, Lilianna znana była tylko z opowieści i pamiętnika. Zupełnie zmienia to charakter lektury, inaczej się czyta, inaczej podchodzi do opowiadanej historii. Poza tym umiejscowienie jej poza rewolucyjno – wojenną Europą nadało powiewu świeżości całej trylogii. Emilia i Maria musiały zmagać się bezpośrednio z efektami politycznej zawieruchy na Starym Kontynencie. Tymczasem Lilianna przeżyła Wielka Wojnę (I wojnę światową), odzyskanie przez Polskę niepodległości, zawirowania polityczne w kraju i na początku lat trzydziestych wyjechała do Ameryki. I tak jak historia Emilii kręciła się wokół poety Rumiego, Marii wokół malarza Ajwazowskiego, tak Lilkę los rzucił na pożarcie Hemingway’owi.

Zastanawiam się czego w tej książce nie ma i przychodzi mi na myśl tylko jedno – nudy. W „Liliannie” nie ma nudy. Siadacie wygodnie na kanapie z postanowieniem przeczytania jednego rozdziału, no może dwóch. A potem łapiecie się na setnej stronie i zastanawiacie, kiedy ten czas minął i jak to się stało. „Lilianna” to jedna z tych książek, które niezauważenie wciągają czytelnika, który z łatwością pochłania te czterysta stron ot tak, za jednym zamachem. Bo ta książka ma wszystko. Niesamowicie ciekawą historię, akcje rozgrywającą się w Ameryce lat trzydziestych, epoce prohibicji, jazzu i ogromnego rozwoju tego kraju, polskie dwudziestolecie międzywojenne, świetnie skonstruowaną fabułę, interesujących i intrygujących bohaterów, zwłaszcza tytułową Liliannę, a jeśli jeszcze was nie przekonałam, to może zrobi to obecność  Ernesta Hemingwaya na kartach tej powieści. Dorota Ponińska pokazała, że debiutując trylogią można mieć doskonały pomysł i jeszcze lepsze wykonanie. „Lilianna” to ciepła, słodko – gorzka historia o odkrywaniu siebie, znalezieniu własnego celu w życiu i sprzeciwie wobec  ustalonych reguł. To także bardzo mądra opowieść o tym co jest najważniejsze w życiu i o trudnych decyzjach, przed którymi stawia nas los. Warto sięgnąć po „Liliannę”, bo jest nie tylko doskonałym zakończeniem świetnej trylogii, ale również bardzo dobrą lekturą samą w sobie. 

Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem Nasza Księgarnia
http://nk.com.pl/