Butik na Astor Place

Rany jaka ta książka jest nudna! Naprawdę. Dawno nie widziałam tak niewykorzystanego potencjału. Chociaż wróć, bredzę. Potencjał został wykorzystany przynajmniej częściowo, pomysł autorka miała świetny, ale wykonanie dużo gorsze. Zacznijmy od początku.

Butik na Astor Place to historia dwóch kobiet, które dzieli sto lat. Olive żyje w 1907 roku, a Amanda w 2007. Obie mieszkają w Nowym Jorku. Rzekomo ich życiorysy są podobne, choć ja tak nie uważam. Olive walczy o zdobycie pracy, o pozycję zawodową, o stanie się człowiekiem w świecie zdominowanym przez mężczyzn.  Amanda ma własny sklep z ubraniami vintage, nie jest to może kariera najwyższych lotów, ale jest szczęśliwa przynajmniej zawodowo. Prywatnie też nie uważam, żeby je coś łączyło, ale może się nie znam, bo ich kontakty z mężczyznami różnią się diametralnie.  Jak te historie się łączą? Amanda znajduje przypadkiem dziennik, który prowadziła Olive i w ten sposób poznaje jej historię.

Stephanie Lehmann miała świetny pomysł na książkę. Rozrywkową, pokazującą społeczeństwo sto lat temu, gdy obowiązywały inne obyczaje i konwenanse. Nawet udało jej się ten pomysł dość sensownie przedstawić, choć niektóre wątki jak na przykład dociekania Olive w kwestii ochrony przed niechcianą ciążą mogła sobie autorka podarować. Całkowicie bez sensu jest dla mnie wątek Amandy i Jeffa, niepotrzebny, nic nie wnoszący do książki, a te rzekome dążenia do samodzielności w wykonaniu obydwu bohaterek (to miało je niby łączyć) to przepraszam bardzo, ale dotyczyły tylko Olive. Amanda jest niezależna, sprawa z Jeffem to jej własny błąd, a nie przeszkoda rzucona pod nogi. Olive musiała pokonywać prawdziwe trudności, przełamywać niechęć do pracy kobiet, to ona dążyła do sukcesu, a nie Amanda. Gdyby pozostawić tylko historią Olive Butik na Astor Place musiałby wprawdzie zmienić tytuł, ale za to byłby dużo przyjemniejszą lekturą. Olive jest prawdziwą bohaterką tej książki, Amanda mnie okropnie denerwowała i nie ukrywam, że porzuciłam nawet czytanie na kilka dni, bo musiałam odpocząć od niej.

Druga sprawa to styl autorki. Poprawny owszem, książkę się dobrze czyta, nie ma tu żadnych dziwnych konstrukcji zdaniowych, czy kwiatków gramatycznych, merytorycznie też dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, ale Lehmann po prostu przynudza. Zero akcji. Zero napięcia. Tak wiem, że to powieść historyczno-obyczajowo, ale mówiąc o akcji mam na myśli to, że jeśli autorka pisze o jakimś wydarzeniu w życiu bohaterek to robi to jakoś tak nijak. Nie sprawia, że gorączkowo zastanawiam się co będzie dalej. Nie potrafi czytelnika wciągnąć w opowiadaną historię. Tak po prostu czytasz i czytasz i zastanawiasz się kiedy ta męka się skończy. Dokończyłam Butik na Astor Place, bo nie lubię zostawiać niedokończonych spraw, nawet jeśli to czytanie książki. Poza tym z 400 stron przeczytałam coś koło 250, więc do końca niewiele zostało, to pomyślałam, a co mi tam. Ale nie czuję by ta książka coś wniosła w moje życie. Nie oczekiwałam, że dokona przełomu, ale że pozostawi chociaż miłe wspomnienie. Niestety Butik na Astor Place to jedna z tych pozycji, które jeśli już przeczytasz, to zapominasz o niej w pięć minut po zamknięciu książki.