How to get away with murder – podsumowanie jesieni

http://www.neontommy.com/news/2014/10/get-know-actors-how-get-away-murder

BARDZO DŁUGI WPIS I MNÓSTWO SPOILERÓW
Jest środa, jest wpis o „How to get away with murder”. Czas na podsumowanie dotychczasowych odcinków przed zimową przerwą. Będzie mnóstwo spoilerów. Cała masa. Poza tym spisane zostaną wszystkie moje dotychczasowe przemyślenia i pretensje do serialu. W ogóle opowiem wszystko od początku.

„How to get away with murder” to historia grupy studentów pod wodzą genialnej prawniczki od spraw karnych. Profesor Annalise Keating jest postrachem uczelni i sądu, zawsze wygrywa, wytacza najcięższe działa, zawsze przygotowana, potrafiąca znaleźć i odpowiednio wykorzystać każdy argument i nawet te fakty, które wydają się szkodzić jej klientom, odwróci na ich korzyść. Dąży do celu po trupach, bezwzględnie wykorzystuje ludzi i nie wie co to skrupuły. Na sali wykładowej, na sali sądowej jest ambitna, twarda, konkretna. A gdy zamykają się za nią drzwi staje się rozhisteryzowaną, wiecznie płaczącą, kruchą kobietką, która tak strasznie mnie wkurza. W pierwszym odcinku jest taka scena (i wiem, że nie tylko ja tak pomyślałam, bo Zwierz miał dokładnie tak samo), w której Annalise rozmawia z Wesem w łazience, tłumacząc mu się z sytuacji, w której zastał ją w kancelarii – z kochankiem. Płacze i błaga, by nikomu nie mówił i jest tak rozedrgana, że aż niedobrze się robi. Oglądałam tę scenę w przekonaniu, że po takim pokazie uczuć, bohaterka otrze łzy i opieprzy naiwnego studenta, żeby nie dał się nabierać na łzy. A tymczasem nic takiego się nie stało. To był już pierwszy sygnał, że jednak może nie być taki rewelacyjny serial. I rzeczywiście w kolejnych odcinkach widzimy płaczącą, zalewającą się wręcz łzami Annalise, która za wszelką cenę chce zaprzeczyć faktom i obronić męża przed posądzeniem o morderstwo. Doskonale wie, że miał on kochanki, że był związany z zamordowaną studentką, ale robi wszystko by znaleźć dowody jego niewinności. I to jest takie, ehh słów mi brakuje. 

https://us.beamly.com/exclusives/2014/09/26/how-to-get-away-with-murder-bathroom/
Naprawdę myślałam, że go opieprzy, a tu taki płacz odstawiła.

Studenci z kolei wcale nie okazują się lepsi. Tak od początku oglądania „How to get away with murder” zastanawiam się kogo ta grupa mi przypomina i nie mogę sobie tego uświadomić, więc może ktoś to zrobi? Trochę jak w House M.D., genialny przywódca i stado baranków, ale to jednak nie to. W każdym razie studenci, przeciętny Wes, który za wszelka cenę chce obronić sąsiadkę Rebekę przed zarzutami morderstwa Lili Stansgard, wszystko zwalając na chłopaka zabitej, Griffina, który pojawia się w serialu według potrzeb i nie ma stałego wątku, a przecież on też jest jednym z oskarżonych. Michaela, wkurzająca swoją ambicją i idealnością, brr. Taka wymuskana, świetna studentka, zawsze przygotowana, ale myśląca schematami, typowy kujon, co to umie ale nie rozumie.  Connor, gej, który prawie wszystkie osiągnięcia studenckie zdobył przez łóżko. Pracując z profesor Keating, zdobywa informacje podrywając kolejnych pracowników ofiar lub oskarżonych. Z jednej strony przydatny, ze względu na umiejętność zdobywania cennych informacji, z drugiej ten sposób pozostawia wiele do życzenia. Laurel, z początku wydawało się, że to będzie taka szara myszka, gdzieś tam majacząca w tle opowieści. Tymczasem okazuje się ona najbardziej sensownym uczestnikiem całego przedsięwzięcia. Nie błyszczy, nie wyróżnia się właściwie niczym, ale potrafi myśleć logicznie, a jej miłosne perypetie (choć to określenie brzmi jakby dotyczyło bohaterów serialu o nastolatkach) są tłem dla niej samej, pokazują jej charakter, ale póki co na nic więcej się nie przydają. Ciekawa jestem jej związku z Frankiem, bo to może być jedna z kluczowych kwestii w dalszych wydarzeniach. Z kolei Asher to synek bogatego tatusia, sędziego, kontynuującego rodzinną tradycję prawniczą. Jak na razie dał się poznać tylko jako niedojrzały nastolatek, który koniecznie chce udowodnić, że jest najlepszy. A jego scena z Bonnie to takie ni przypiął ni wypiął. Nie wiadomo na co i po co. Jedynym wytłumaczeniem jest to, że scenarzyści musieli gdzieś umieścić wszystkich bohaterów na czas śmierci Sama Keatinga.

Innych bohaterów serialu można określić krótko: Bonnie, która nie jest genialnym prawnikiem, a mimo to z jakiegoś powodu pracuje z Annalise, poza tym zakochana jest w Samie, być może miała, albo ma z nim romans, bo to nigdy nie zostało wprost powiedziane, jakieś takie tylko sugestie się pojawiają, że coś między nimi było (bo wątpię, żeby dotyczyło teraźniejszości). Bonnie wkurza mnie od samego początku, a jej scena z Annalise z ósmego odcinka jest po prostu żenująca. Mamy też Franka, zgodnie z obecną modą, seksownego brodatego drwala. Frank wykonuje dla Annalise brudną robotę, zdobywa informacje, podrzuca dowody i robi mnóstwo rzeczy, o których nigdy nie mówi. Nie jest prawnikiem i właściwie nie wiadomo ani skąd się wziął w zespole pani profesor, ani czym tak dokładnie się zajmuje. Jedyne co wiemy o nim na pewno, to to, że z każdej kolejnej grupy studentów pracujących w kancelarii wybiera sobie jedną studentkę na romans. I jak wielkie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że nie dość, że ma on dziewczynę, to jeszcze ona zna jego tradycję dot. studentek roku. Co do Rebeki, oskarżonej o morderstwo Lili, wiemy, że jest barmanką, dilerką i ma raczej mroczne życie. Na pewno ukrywa jeszcze wiele trupów w szafie, ale jakich i kiedy one wyjdą na jaw i czy w ogóle wyjdą, to dopiero się okaże. Jest jeszcze Sam Keating, mąż głównej bohaterki, wykładowca psychologii, wdający się raz po raz w romanse pod bokiem żony, która doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

Fabuła wydawała się być intrygująca i po zachwytach moich po pierwszym odcinku, dzisiaj mówię, że jest to słaby serial. Słaby, ale jakże wciągający, choć w zasadzie nie udało się scenarzystom zaskoczyć mnie ani razu. W ostatnim odcinku miał być wielki cliffhanger, podobno zmiata z ziemi i burzy krew. Szczerze? Od samego początku spodziewałam się takiego rozwoju sytuacji. Byłam pewna, że istnieją dwa rozwiązania scen pokazanych w retrospekcjach i wygląda na to, że trafiłam w dziesiątkę.  Pewność będę mieć po wyemitowaniu całości, ale myślę, że się nie mylę. Ciekawa za to jestem jak będą wyglądać przesłuchania studentów, bo jakoś nie zauważyłam by uzgadniali wspólna wersję wydarzeń – no chyba, że to będą kolejne retrospekcje. 

http://www.theatlantic.com/entertainment/archive/2014/10/loving-how-to-get-away-with-murder-means-accepting-its-flaws/381620/

Dziewiąty odcinek udzielił odpowiedzi na pytanie, które mnie nurtowało od jakiegoś czasu. W momencie, gdy okazało się, że cały image Annalise to maska i to dosłownie, zastanawiałam się o co chodzi w związku z jej mężem. Bohaterka ma króciutkie włosy – nosi perukę, ma doczepiane rzęsy, kilogram makijażu i generalnie ma być brzydką kobietą w domu, a ładną i seksowną poza nim. Nawet tutaj na blogu, w komentarzach dyskutowałyśmy, że może to efekt ciężkiej choroby, a może jakieś inne przyczyny. W każdym razie zastanawiałyśmy się również, dlaczego ona jest cały czas z Samem, skoro ten zdradza ją na prawo i lewo. Może był dla niej podporą w trudnych chwilach, może łączy ich coś z przeszłości. I w odcinku dziewiątym można powiedzieć, że się tego dowiadujemy, choć też nie do końca. Bo nie ma tu słowa o trudnych chwilach czy innych przyczynach tego związku. Annalise mówi, że po prostu nie może bez Sama żyć i choć wiemy już, że nie łączy ich trudna przeszłość, że nie są uzależnieni od siebie wizerunkowo, że nie jest to przykład czarna kobieta poślubia białego mężczyznę, by świat prawniczy przyjął ją do swego grona, tak więc nadal zastanawiamy się po cholerę oni są małżeństwem. Na właściwą odpowiedź przyjdzie nam jeszcze poczekać, o ile będzie nam dane ją poznać.

Wątek morderstwa Lili wypalił się jakieś dwa odcinki temu, bo występie Grega Germana (świetnym zresztą) w roli adwokata Griffina, chłopaka zamordowanej. Może w obliczu zaginięcia Sama Keatinga, wątek ten zostanie zamknięty, albo powiązany poprzez ciążę Lili i rozbudowany na nowo, bo prawdę mówiąc nudny to był okropnie. Ale ciekawa jestem kto był ojcem dziecka dziewczyny i jak rozwinie się dalej finałowa scena. Niezależnie od tego miałam rację w swoich przewidywaniach czy też nie, scenarzyści mają tutaj multum możliwości i mam nadzieję, że je wykorzystają. Mam także nadzieję, że Viola Davis pokaże cały swój kunszt aktorski nie marnotrawiąc go na płacz i histerię.

Ps. Polski tytuł serialu „Sposób na morderstwo” jest dobry, jest bardzo dobry. Autentycznie mi się podoba i wreszcie oddano sens serialu, a nie wymyślano jakieś brednie w stylu „Nastoletnia Maria Stuart” czy inny „Dom Grozy”. Niektórych tytułów po prostu nie powinno się tłumaczyć.

Ps2. Prawdopodobnie w najbliższym czasie znowu będę znęcać się nad „Castle”, szósty odcinek wkurzył mnie już po niespełna 10 minutach i nawet nie dałam rady oglądać. Znam zakończenie, ale całość mnie irytuje, jak obejrzę to się zastanowię czy coś napisać.