Castle – czy jest tu jeszcze sens?

http://www.filmweb.pl/serial/Castle-2009-488486
UWAGA TEKST ZAWIERA SPOILERY

Uwielbiam serial „Castle”, wie o tym każdy czytelnik mojego bloga. Sześć sezonów nieskrywanej miłości, ale wszystko do czasu. Siódmy sezon to coś czego nie rozumiem i chyba nie chcę zrozumieć. Castle nie pamięta gdzie był (w Montrealu), co robił, dlaczego to robił, dlaczego zapłacił takiemu jednemu żeby nie pamiętać gdzie był i co robił. No wybaczcie Państwo scenarzyści, ale przeginacie. Sprawa matki Becket to było coś co mogło się ciągnąć przez te sześć sezonów i nie znudzić widza. Ale pierwszy odcinek siódmej serii ogromnie mnie rozczarował i znudził. Drugi odcinek był ciekawszy, ale i tak dopiero przy trzecim odcinku, gdzie wszystko wraca do normy (choć nadal nie wiemy co się działo z głównym bohaterem) mogłam odetchnąć. Niestety obawiam się, że czeka nas teraz kilka sezonów rozwiązywania tajemnicy pod tytułem ‘gdzie był Castle?’.

Ten tekst zaczął powstawać kilka tygodni temu po premierze trzeciego odcinka. Teraz po emisji pięciu epizodów mogę powiedzieć, że cieszę się, że w ostatnich odcinkach wrócił stary, dobry Castle, choć niestety moje przewidywania co do całego sezonu są niezbyt dobre. Castle nie pamięta gdzie był, co robił, dlaczego zniknął. Podejrzenia mam dwa, albo ma to coś wspólnego z jego ojcem, tym bardziej, że twórcy serialu coś wspominali, że siódmy sezon będzie się kręcił wokół tajemnic związanych z ojcem bohatera  – tak mi się przynajmniej majaczy po zakamarkach pamięci. Drugi strzał to powrót potrójnego mordercy (w jednym z tłumaczeń ‘tripletowy zabójca’ – bez komentarza). Tyle razy już wracał i ginął, że kiedyś muszą skończyć ten wątek na dobre.

W nowych odcinkach jednak brakuje mi trochę klimatu poprzednich sezonów „Castle”. Niby jest tak jak powinno być, ale Alexis zaczyna mnie wkurzać, Martha jakaś taka bezbarwna się zrobiła, Ryan zaliczył jeden dobry moment, ale na tym poprzestano, Esposito lepiej nie mówić. W ogóle chemia w tym duecie umarła i właściwie już nawet śmiesznie nie jest. Raczej straszno. W sumie to zaczynam się zastanawiać, po co ja to jeszcze oglądam?

Pierwsze dwa odcinki to dla mnie porażka, w kolejnych podobał mi się ten z niewidzialnym mordercą, bardzo w stylu głównego bohatera, jego domysły, spiski, podejrzenia naprawdę na plus. Nieźle też wypadł odcinek z mediami społecznościowymi, zakończenie świetne, ale to chyba na tyle. Nie widziałam jeszcze najnowszego odcinka, więc jest szansa, że jednak będzie lepiej z każdym kolejnym epizodem, ale pożyjemy zobaczymy, bo jak nie to…

…niestety potwierdza się zasada, że co za dużo to niezdrowo. Niech Castle i Beckett wezmą ślub i żyją długo i szczęśliwie, a serial niech zostanie zakończony. Uważam, że dobrze byłoby skończyć serial teraz, póki jeszcze jest na przyzwoitym poziomie, niż czekać aż osiągnie dno dna i trzy metry mułu. Tym bardziej, że stacja ABC ma już następcę, może nie tak hitowego (choć nigdy nic nie wiadomo) jak „Castle”, ale „Forever” jest w podobnym klimacie i dostało właśnie zamówienie pełnego sezonu.  Z drugiej strony patrząc na wyniki oglądalności z tego tygodnia, „Castle” zanotował kolejny wzrost, więc pewnie ósmy sezon gwarantowany.