Malownicze. Wymarzony czas

Malownicze to takie magiczne miejsce, gdzie każda zagubiona dusza odnajdzie swój dom. I dlatego tak chętnie tam wracam. Postanowiła tam również wyjechać Marta z córeczką Zosią. Na studiach przyjaźniła się z Madelaine, więc liczy na pomoc przyjaciółki, swojej ostatniej deski ratunku.  No bo kto ma pomóc zagubionej kobiecie z dzieckiem jak nie mieszkańcy Malowniczego. Nie obędzie się również bez komplikacji w życiu Magdy, która chce stworzyć prawdziwy dom dla Ani i Marcysi. Nie jest jednak świadoma, ile niespodziewanych przeszkód będzie musiała pokonać. A żeby nie było zbyt nudno, to do Malowniczego wybiera się Kacper, ojciec Julii. Koniecznie chce udowodnić córce i oczywiście Krysi, że nie taki diabeł zły jak go malują. 

Sama nie wiem od czego zacząć. Od pięknej, mądrej historii, bohaterów, własnych odczuć? Wszystko mi się miesza i górę bierze raz rozum, który każe wszystko robić po kolei, a raz serce, które wyrywa się, żeby przedstawić to co mnie najbardziej urzekło. „Malownicze. Wymarzony czas” to taka powieść, gdzie bohaterowie żyją własnym życiem i mam wrażenie, że Magdzie Kordel nie zostało nic innego, jak podpatrywać to wszystko zza kurtyny i opisywać tak jak widzi. W poprzedniej książce dała nam tylko zapowiedź tego, czego możemy się spodziewać, a teraz rozwija w pełni historię Madelaine – Magdy. Do tej pory autorka rozśmieszała czytelników perypetiami właścicielki Uroczyska, ale nowy cykl o Malowniczem to zupełnie inna bajka, choć z bajki ma w sobie niewiele. „Wymarzony dom” był powieścią słodko – gorzką. Sporo tam było humoru, ale i niejedna łyżka dziegciu się trafiła. „Malownicze. Wymarzony czas” to smutna historia. Wprawdzie jest kilka śmiesznych sytuacji, jak chociażby nieplotkująca Kraśniakowa, ale główne wątki nie mają w sobie nic wesołego. Bohaterki zmagają się z problemami przemocy domowej i bezduszną biurokracją. Przejmujące losy dzieci z domu dziecka, walka Magdy z urzędnikami, dla których ważniejsze są papierki niż szczęście dziecka, a także bój ze skrzywdzoną nastolatką, która nie wierzy w dobro i ludzi. Choć nienawidzę płakać nad książką, to autorka sprawiła, że dwa razy się poryczałam i nawet nie mam jej tego za złe. Bardzo dobrze, że poruszyła tak ważne kwestie jak adopcja, rodziny zastępcze i często bezduszny, biurokratyczny system, w którym nie pamięta się o najważniejszym – dziecku. Scena z Franiem chwyta za serce i nie wypuszcza. Do końca książki ciągle gdzieś w głowie kołacze się myśl o chłopcu, oby i on znalazł szczęśliwe zakończenie.

Aby nie było tak całkiem smutno, autorka uraczy nas od czasu do czasu jakimś smacznym kąskiem w stylu milczącej (o zgrozo!) Kraśniakowej, czy uczącego się języka francuskiego Pana Miecia. Pojawiają się również nowi bohaterowie, jak wspomniana już Marta z Zosią i Kacper – ojciec Julii, który po powrocie z wojaży z przerażeniem stwierdza, że córka zniknęła. Jednocześnie nie zapomnimy o starych znajomych z Malowniczego, Leontynie, Łucji i Krysi, oraz Majce, uroczej właścicielki, uroczego pensjonatu, która i tym razem swoje trzy grosze musi dorzucić.

„Malownicze. Wymarzony czas” to przepiękna, choć smutna historia o niepoddawaniu się w dążeniu do celu, walce o lepszą przyszłość dla siebie i innych i wierze w ludzi. Prosty przekaz płynący z głębi serca, by każdego dnia robić coś dobrego. Powieść przepełniona emocjami, tymi dobrymi i tymi złymi, miłością, przyjaźnią, nadzieją i wiarą – w człowieka i lepsze jutro. Dobrze było wrócić do Malowniczego. Wyciszyć się, uspokoić skołatane serce i przewietrzyć myśli. W tym sielankowym miasteczku każdego dnia wychodzi słońce, a życzliwi mieszkańcy nawet w gorszych chwilach znajdą pocieszenie. Przecież nie ma sytuacji bez wyjścia, a Majka, Magda i Marta są tego najlepszym przykładem. Zapraszam was do Malowniczego, tej oazy spokoju, której nie straszna żadna burza ani wichura, bo tam naprawdę można odnaleźć szczęście. 

Tekst powstał we współpracy ze Społecznym Instytutem Wydawniczym Znak
http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,4807,Malownicze-Wymarzony-czas