Jądro ciemności Joseph Conrad

Należę do pokolenia, które w liceum miało w kanonie lektur „Lorda Jima” Josepha Conrada (właść. Józefa Korzeniowskiego).  Celowo napisałam miało, a nie czytało, bo ja przez powieść Conrada nie dałam rady przebrnąć. Męczyłam się okrutnie i po mniej więcej stu stronach dałam sobie spokój, zrażając się tym samym do autora.

Teraz po latach postanowiłam dać autorowi drugą szansę, a okazji do tego przysporzyło mi wydawnictwo ZNAK publikując w ramach serii 50/50 „Jądro ciemności”. Pomyślałam sobie czemu nie, może tym razem będzie lepiej, zwłaszcza, że nie ukrywam niewielka objętość książki dodatkowo mnie zachęciła. 

„Jądro ciemności” to historia Charlesa Marlowa, marynarza, którego Towarzystwo Handlowe wysyła do Konga, w głąb Afryki. Ma on sprawdzić co stało się z jego poprzednikiem Kurtzem oraz dopilnować interesów Kompanii. Podróż, w którą zabiera nas Marlow odmienia całkowicie bohatera. Zmienia się jego życie, postrzeganie świata, otoczenia, w końcu zmienia się sam Marlow.

W posłowiu napisanym przez tłumaczkę Magdę Heydel, wyjaśnia ona, że obecnie dyskutuje się, czy powinno się czytać „Jądro ciemności” dzisiaj, w XXI wieku. Ja uważam, że tak. Conrad poruszył wiele ważnych kwestii, ważnych na przełomie XIX i XX wieku i jak się okazuje bardzo aktualnych także w dzisiejszym świecie. Książka traktuje o uprzedzeniach rasowych, poczuciu wyższości białego człowieka względem afrykańskich tubylców, niezrozumieniu kultury i ogromnej samotności, ale także o wierności wyznawanym zasadom, godności, dumie i wolności. Autor sprawia, że zaczynamy się zastanawiać nad kondycją współczesnego świata, sensem życia, rolą człowieka i naturą.  Uświadamia, że przez setki lat ludzka natura się nie zmieniła. Nadal są wśród nas osoby zawistne, zazdrosne, mające się za lepsze od innych, uważające się za nadludzi, jak pisał Nietzsche. „Jądro ciemności” pokazuje, że człowiek jest zdolny do najgorszych czynów, zwłaszcza, gdy wie, że nie zostanie ukarany.

Wyjątkowo dobrze mi się czytało „Jądro ciemności”. Myślę, że jest to zasługa przekładu, gdzie tłumaczka używa prostych słów, stając się tym samym cichą wspólniczką autora. Ten prosty język, do tego świetnie skomponowana fabuła i szczegółowe nakreślenie postaci, pokazanie strony psychologicznej tworzą bardzo dobrą mieszankę, której nie przeszkadza nawet monotonna narracja.

„Jądro ciemności” to nie jest łatwa lektura, ale dobrze napisana, potrafiąca zaciekawić czytelnika, wciągnąć w świat Marlowa. Okazało się, że warto było dać autorowi drugą szansę, bo potrafi tworzyć naprawdę interesujące powieści, a jedynym błędem jest wprowadzanie ich do kanonu lektur, bo proza Conrada wymaga dojrzałego czytelnika, a nie licealisty, dla którego to będzie kolejna książka na liście do odhaczenia. Mnie „Jądro ciemności” podobało się na tyle, że może nawet sięgnę ponownie po „Lorda Jima”.