Moje pierwsze spotkanie z twórczością Schulza miało miejsce w liceum, „Sklepy cynamonowe” czytałam jako nudną lekturę. Tak mi się wydawało, gdy zaczynałam, ten język i te dziwne historie, okropność. Ale im dalej brnęłam, tym bardziej byłam zachwycona. Dziwne prawda? Podobała mi się lektura szkolna i to taka, na którą wszyscy narzekają.
Nie będę oszukiwać, że „Sklepy cynamonowe” czyta się szybko, łatwo i lekko. Napisane są dziwnym językiem, niby każde słowo osobno ma sens i jest zrozumiałe, ale żeby zrozumieć poszczególne zdania trzeba czytać powoli i z rozmysłem. Autor bawi się słowami, łączy je, zmienia. Ale to co najważniejsze, najpiękniejsze i najfajniejsze w jego utworach to pokazanie wszystkiego z perspektywy dziecka. Chłopca, który widzi potwor tam, gdzie ich nie ma, wyolbrzymia wiele spraw i wszystko interpretuje na swój dziecięcy sposób. Przeistacza otaczający go świat na swoją modłę. Dzięki temu „Sklepy cynamonowe” są niepowtarzalne, niesamowite i aktualne nawet po latach, bo przedstawiają świat w dużym stopniu wyimaginowany, nierzeczywisty choć istniejący naprawdę. Dodatkowo przepiękne grafiki autora, którymi wzbogacone jest nowe wydanie „Sklepów cynamonowych” działają na wyobraźnię. Łączą się w niej z przeczytanymi słowami, doskonale pomagają zobrazować to co my próbujemy wymyślić. Nie jest to książka dla każdego, nie wszystkim się spodoba, a wielu zapewne odrzuci. Ale warto spróbować ją przeczytać, bo może właśnie ty ulegniesz fascynacji i Schulz znajdzie u Ciebie zrozumienie.