Gdzie diabeł nie może, czyli Ekologiczna zemsta

Gdzie policja nie może… tam Malwina i Eliza z pewnością dadzą sobie radę! Tym dwóm energicznym niewiastom niestraszni są złodzieje i wandale. Bo najważniejsze to mieć plan. Zemsty oczywiście. Fakt, że czasem się sypie, lecz przy nieograniczonej inwencji mścicielek nawet najbardziej spalony plan potrafi dać zadziwiające efekty.

Efektem ubocznym lektury może być salwa śmiechu. Nie radzimy więc czytać tej książki w miejscu publicznym. Uprzejmie prosimy również nie informować napotkanych rzezimieszków o nowym wymiarze kary, ustanowionym przez bohaterki tej książki. Niech się gagatki na własnej skórze przekonają, cóż znaczy zemsta… ekologiczna*.

 
Małgorzata J. Kursa tworzy na polskim rynku wydawniczym od jakiegoś czasu. Jednak ja miałam przyjemność zetknąć się z twórczością autorki dopiero teraz, przy okazji jej najnowszej książki „Ekologiczna zemsta”.

Już sam tytuł intryguje. No bo zemsta to ja rozumiem, ale żeby ekologiczna? Jak to tak? I co to w ogóle znaczy? Tłumaczyć nie będę, żeby nie zdradzać za dużo szczegółów, powiem tylko, że ta ekologia została przedstawiona w książce na różne sposoby, zarówno te oczywiste, jak i takie, gdzie trzeba szukać powiązań z dbaniem o naturę.

Małgorzata J. Kursa ma w sobie coś z Joanny Chmielewskiej. Wiem, że wiele autorek było już przyrównywanych do słynnej królowej kryminału, ale Kursa rzeczywiście ma w sobie coś ze znakomitej autorki, a mianowicie genialne poczucie humoru. Po pierwsze jej aluzje i dowcipy są subtelne, prześmieszne i trafiają do czytelnika, któremu nie trzeba podawać niczego na tacy, żeby się domyślił o co autorowi chodziło. Kursa wychodzi bowiem z założenia, że czytelnik – człowiek inteligentny sam pojmie sens anegdoty, wyłapie podtekst i będzie czytać dalej.

„Ekologiczna zemsta” jest nie tylko dowodem na dobry styl pisarski Małgorzaty Kursy, ale również na to, że poczucie humoru w narodzie nie zaginęło, tylko schowało się i trzeba je wyciągnąć na wierzch. Bohaterki książki są przekomiczne, energiczne, pełne pomysłów, nierzadko przyprawiających otoczenie o ból głowy, a do tego wiadomo, gdzie diabeł nie może tam babę pośle. Zresztą sam pomysł zemsty jest tak wymyślny, że tylko kobieta mogła go stworzyć. I tym optymistycznym akcentem kończę moje wywody – przeczytajcie sami, pośmiejcie się, bo to lektura znakomita na takie ponure, zimowe wieczory.

*nota wydawcy