Babska misja, czyli gdzie diabeł nie może część II – Małgorzata J. Kursa

I po raz drugi sięgnęłam po książkę Małgorzaty J. Kursy, tym razem była to „Babska misja”. Oczywiście jak to ja, pomieszałam kolejność i powinnam była przeczytać najpierw ten tytuł, a potem „Ekologiczną zemstę”. Książki na szczęście łączą się tylko poprzez bohaterów, a i to też częściowo, więc czytanie nie po kolei mi nie przeszkadzało. Ale do rzeczy!

Małe miasteczko, w którym niewiele się dzieje. Czyżby? Kiedy pewnego dnia ktoś włamuje się do redakcji lokalnej gazety, a na osiedlu domków zostają znalezione zwłoki młodej dziewczyny, spokojna egzystencja zamienia się w lawinę tajemniczych zdarzeń. Policjant Łukasz Szczęsny wszczyna dochodzenie, a Lukrecja i Monika, dwie przyjaciółki mieszkające obok miejsca zbrodni, postanawiają przeprowadzić własne śledztwo. Nie mają pojęcia, jak bardzo odmieni ono ich życie. Strzała Amora, mrówki i zagadkowa morda skryta za pończochą – co jeszcze czai się w ciemnościach?…*

Co ja się uśmiałam. Luka to dziewczyna do serca przyłóż, za to Monika rozbroiła by każdego bandziora swoimi awanturami, chyba że wcześniej uciekłaby ze strachu. Faceci nie mają z nimi łatwo, a jak się jeszcze zabrały do policyjnej roboty to już koniec świata.

Bardzo fajny, lekki kryminał. Potwierdza się zacięcie autorki do Chmielewskiej. Zresztą w „Babskiej misji” królowa kryminału została wspomniana przy okazji jednej z potraw przygotowanych przez Lukę. Kursa stworzyła ciekawe, barwne postacie, mające charakter, a nie jakieś tam bezbarwne laleczki. Wątek kryminalny nie jest tu najważniejszy, raczej stanowi ubarwienie fabuły i pretekst do wielu innych wydarzeń, często dużo bardziej zabawnych i interesujących. Polecam jako lekturę lekką i niewymagającą, na wieczorny relaks.

*nota wydawcy