Jak przetrwać w warszawce – poradnik wg Tyrmanda

Jestem dzieckiem PRL-u. Miałam lalkę Barbie kupowaną za dolary w Pewexie, jadłam pomarańcze na święta i maltanki w polewie czekoladopodobnej. Jednak byłam zbyt mała by rozumieć zawiłości życia w Polsce Ludowej. Te wszystkie układy, układziki, wzajemne relacje i zależności, których stałam się świadoma wiele lat później, mając lat naście, w połowie lat dziewięćdziesiątych.

A potem przeczytałam „Złego” Leopolda Tyrmanda. I tak wpadłam jak śliwka w kompot. A cóż za genialny facet! Ta ironia, cynizm, podejście do wszystkiego, życia, ludzi, wydarzeń. 

Nie mogłam przejść obojętnie obok ostatnio wznowionej książki „Życie towarzyskie i uczuciowe”. Powieść mniej znana, ale chyba najdobitniej wydobywająca na światło dzienne styl Tyrmanda i jego postrzeganie rzeczywistości, jak również obnażająca wspomniane wcześniej układy, dzięki którym można było załatwić wszystko.

A o czym jest książka? O postaciach z tzw. warszawki. Tyrmand opisuje grupę osób ze świata kulturalnego, wydawałoby się inteligenckiego, świata pisarzy, dziennikarzy, filmowców i obnaża ich zakłamanie, karierowiczostwo i uległość wobec władz komunistycznych. Smaczku lekturze dodaje fakt, że bohaterowie powieści to realne postacie, ze zmienionymi jedynie nazwiskami i niektórymi faktami z życia. Nie przeszkodziło to jednak w rozpoznaniu siebie tym, których książka opisywała. Fragment powieści wydrukowany w tygodniku „Kultura” wywołał skandal i skutkował odmową wydania książki.
Jeden z bohaterów powieści Mikołaj Plank (alter ego Tyrmanda) jest zdolnym pisarzem, jednak redaktorka skutecznie blokuje wydawanie jego książek, stwierdzając „Literatura naprawdę wartościowa przetrwa niepomyślne okresy”*. I o ironio w przypadku Tyrmanda to się sprawdziło. Potępiany przez władzę ludową za swój styl życia, wyjechał i kontynuował karierę literacką, pracując przy tym zawodowo na różnych stanowiskach. Publikował w zachodnich czasopismach, a jego twórczość przetrwała lata i dziś jest wysoko ceniona, zwłaszcza za celność, z jaką autor punktował ustrój komunistyczny.
„Życie towarzyskie i uczuciowe” to książka niezwykła tym bardziej, że stała się ona przyczyną emigracji Tyrmanda. Od lat autor spotykał się z represjami politycznymi, odmawiano wydawania jego książek, wstrzymano wznowienia, nie mógł również otrzymać paszportu. Odmowa publikacji „Życia towarzyskiego i uczuciowego” stała się gwoździem do trumny i gdy w 1965 roku Tyrmand dostał paszport wyjechał z Polski. Wspomnianą książkę wydał w 1967 roku w Instytucie Literackim w Paryżu.
W „Życie towarzyskim i uczuciowym” Tyrmand z właściwą sobie ironią wytyka służalczość polskiej inteligencji wobec komunistów. Obnaża panujące w świecie warszawki wzajemne układy, pokazuje że mając dobre ‘plecy’ można było mieć i duże mieszkanie i auto zmieniać co kilka lat i wyjeżdżać za granicę. Ponadto każdy z bohaterów powieści potrafi umiejętnie lawirować między poszczególnymi osobami, napuszczać jednego na drugiego, wystarczyło tylko szepnąć słówko tu i ówdzie i żyć jak król pośród szarej społeczności PRL-u.
Podsumowując świetna powieść, choć mam opory przed nazywaniem tej książki powieścią. Czytając ją miałam wrażenie jakbym przeglądała kroniki lat sześćdziesiątych. Kto z kim, gdzie i kiedy. Zwłaszcza pierwszy i trzeci rozdział „Życia towarzyskiego i uczuciowego” wygląda jak kronika towarzyska żywcem wyjęta z PRL-u. Ale nie jest to zwykła plotkarska lektura, lecz giełda nazwisk, kogo należy znać, a kogo unikać, z kim rozmawiać o awansie, a z kim o wyjeździe do Ameryki. Jednym słowem poradnik przetrwania w świecie warszawki.

*Leopold Tyrmand, „Życie towarzyskie i uczuciowe”, wyd. MG, Warszawa 2011, s.466.