Leopold Tyrmand – bo każdy człowiek ma dwa oblicza

Opowieść o amerykańskim okresie życia autora Dziennika ’54. Przewodniczką po nim jest trzecia żona Tyrmanda, Mary Ellen Tyrmand, matka ich dwojga dzieci. Ta amerykańska Żydówka, niemająca związków z Polską, która poślubiła go wbrew woli matki, mówi o wspólnie spędzonych piętnastu latach, do nagłej śmierci Tyrmanda 19 marca 1985 roku. Wraz z niepublikowaną dotychczas korespondencją ich obojga (niemal sto listów!) pokazuje inne oblicze dawnego „pornografa”, który po latach gorszył się nawet Playboyem*.
Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z twórczością Tyrmanda. Miałam dwadzieścia lat i tata namówił mnie na przeczytanie Złego. Książka od początku wydała mi się dziwna i nieciekawa jednocześnie. Jednak nie zrażając się czytałam dalej. Po przebrnięciu stu stron, wpadłam i popłynęłam. Do końca czytałam już jednym tchem, nie mogąc oderwać oczu od tekstu i ze zniecierpliwieniem czekając na wydarzenia kolejnej strony. To był ten moment, kiedy pokochałam Tyrmanda miłością ogromną i wzajemną. Obecnie podczytuję sobie Życie towarzyskie i uczuciowe i moje uczucie do autora umacnia się.


Wobec mojego uwielbienia dla Tyrmanda, nie mogłam przejść obojętnie obok książki Agaty Tuszyńskiej Tyrmandowie. Romans amerykański. Jest to zbiór listów Tyrmanda do jego trzeciej żony Mary Ellen, z tzw. okresu amerykańskiego w życiu autora.

Leopold Tyrmand wyemigrował do Stanów Zjednoczonych w 1965 roku, kiedy cenzura zablokowała publikację jego książki Życie towarzyskie i uczuciowe.  Miał wówczas 45 lat. W 1970 roku poznał studentkę iberystyki Uniwersytetu Yale, Mary Ellen Fox. Uczucie rozwijało się powoli i wbrew otoczeniu, ze względu na dzielącą ich różnicę wieku (27 lat). Książka Agaty Tuszyńskiej opowiada o piętnastu latach, które Tyrmand i Mary Ellen spędzili razem, aż do śmierci autora w marcu 1985 roku.

Nie jest to jednak zwykła biografia. Jest to zbiór listów, jakie Tyrmand pisał do żony, a ona do niego podczas jego podróży po Ameryce, Europie i Azji. Korespondencja ma formę długich listów pełnych miłosnych wyznań, na początku bardzo powściągliwych, z czasem płomiennych i gorących, a także pocztówek i krótkich liścików.

Książka podzielona jest na siedem rozdziałów, gdzie każdy stanowi osobny rok korespondencji. W zależności od długości wyjazdu Tyrmanda, korespondencja trwała miesiącami, tygodniami, a czasem było to tylko kilka dni. Każdy rozdział opatrzony jest podsumowaniem danego okresu życia pary, przez Mary Ellen.

To niesamowite jak na podstawie treści listów, użytych sformułowań, omawianych spraw, tematów można poznać człowieka. Książka Tuszyńskiej przedstawia Tyrmanda jakiego nie znacie. W Polsce playboy i kobieciarz, znany z noszenia kolorowych skarpetek, w amerykańskim okresie życia staje się dystyngowanym panem, poważanym przez środowiska literackie. Poglądów jednak przez lata autor nie zmienił i mieszkając w Stanach Zjednoczonych przestrzegał przed niebezpieczeństwami komunizmu i z czasem jego przekonania zostały uznane za zbyt prawicowe, jak na potrzeby młodego, dynamicznie rozwijającego się państwa, gdzie właśnie zaczęła panować moda na lewicę.

Korespondencja ujawnia również przemianę jaka zaszła w Tyrmandzie od momentu poznania trzeciej żony. Początkowo niechętny małżeństwu, z czasem nie tylko został mężem, ale także ojcem, który z lubością zmieniał pieluchy i chodził na spacery z dziećmi.

Listy pokazują jego charakter, wyrażają przekonania i poglądy, a Mary Ellen komentuje je, czasami w nader dowcipny sposób. Bo Tyrmand z pewnością był nieprzeciętnie inteligentnym człowiekiem z charakterem. Bardzo podobał mi się wątek o jego podwójnych standardach. Uznawał bowiem, że co wolno mężczyznom, nie przystoi kobietom. Poza tym całe życie trzymał się swoich poglądów, uwielbiał dyskutować, a argumentów miał zawsze niezliczoną ilość na każdą okazję.
Agata Tuszyńska stworzyła fantastyczną opowieść o charakterach i uczuciach, o związku dwojga ludzi, tak różnych, a jednocześnie tak podobnych sobie. Ich rozmowy pełne są polityki, literatury, historii. Piękne zdjęcia, niepublikowane nigdzie wcześniej, pochodzące z prywatnego archiwum Tyrmandów, wyrażające wszystko bez słów i wspomniane przeze mnie już komentarze Mary Ellen do wydarzeń ze wspólnego życia z Lolkiem, jak nazywała męża.

Podsumowując, świetna opowieść o dwojgu ludzi, których dzieli i łączy prawie wszystko. Wciągająca i pochłaniająca. Piękna, ale nie wzruszająca. A Tyrmand mimo specyficznych poglądów budzi ogromną sympatię. Tak jak Mary Ellen, która znając trudny charakter męża, poddała się mu i żyła jego życiem, nie tracąc przy tym nic ze swojego.

Polecam każdemu, kto chciałby poznać sylwetkę Leopolda Tyrmanda, wybitnego pisarza i autora, z nieco innej strony, niż ta ujawniana w jego książkach.
Moja ocena: 9/10
 Leopold Tyrmand, Leopold Tyrmand, pseud. Jan Andrzej Stanisław
Kowalski (ur. 16 maja 1920 w Warszawie, zm. 19 marca 1985 w Fort Myers
na Florydzie) – polski pisarz i publicysta, popularyzator jazzu w
Polsce.

Leopold Tyrmand urodził się w zasymilowanej rodzinie
żydowskiej. Dziadek ze strony ojca, Zelman Tyrmand, był członkiem
zarządu warszawskiej synagogi Nożyków. Ojciec, Mieczysław Tyrmand,
posiadał hurtownię skór. Matką Tyrmanda była Maryla Oliwenstein. Jego
rodziców podczas wojny wywieziono do Majdanka, tam zginął jego ojciec.
Matka przeżyła wojnę, wyjechała do Izraela. Tyrmand nie ukrywał, że
pochodzi z rodziny mieszczańskiej, ale nie wspominał o swoim
pochodzeniu; na kartach Dziennika 1954 rozważał skandynawską etymologię
swojego nazwiska. Dopiero w wydaniu z lat 70. stwierdza, że być może
stworzył je po prostu Ernst Theodor Amadeus Hoffmann, który w XIX w.
wymyślał nazwiska warszawskim żydom.

W 1938 Tyrmand ukończył
warszawskie gimnazjum im. A. Kreczmara. Wyjechał wtedy do Paryża, gdzie
przez rok studiował na wydziale architektury Académie des Beaux-Arts,
czyli Akademii Sztuk Pięknych. Tam zetknął się po raz pierwszy z
zachodnioeuropejską kulturą oraz amerykańską muzyką jazzową. Obie te
fascynacje pozostawiły trwały ślad w jego twórczości.

Po wybuchu
wojny Tyrmand przebywał w Warszawie, po kilku tygodniach przedostał się
do Wilna, gdzie szybko stał się osobą popularną wśród tamtejszych
uchodźców. Poznał wtedy m.in. Franciszka Walickiego, z którym połączyło
go zainteresowanie jazzem. W czerwcu 1940 miasto zajęły wojska
radzieckie. Tyrmand podjął wówczas pracę w wydawanym po polsku dzienniku
Prawda Komsomolska. Publikował tam przez blisko rok codzienne felietony
polityczno-propagandowe „Na kanwie dnia”, zajmował się też tematyką
sportową. Był redaktorem naczelnym Prawdy Pionierskiej. Tyrmand
dopiero w 1967 przyznał publicznie, że pracował dla komunistycznej
gazety. 


Jesienią 1940 za pośrednictwem Waldemara
Babinicza nawiązał kontakty z jedną z konspiracyjnych grup
niepodległościowych. W kwietniu 1941 Tyrmand wraz z dwoma kolegami
(Andrzejem Kornowiczem i Leszkiem Zawiszą) zostali aresztowani przez
NKWD. W maju całą trójkę skazano na osiem lat więzienia za przynależność
do antyradzieckiej organizacji. 22 czerwca 1941 po ataku Niemiec na
Wilno Tyrmandowi i Kornowiczowi udało się uciec z rozbitego bombami
transportu kolejowego i wrócić do Wilna.

Aby uniknąć
identyfikacji jako Żyd (był w Wilnie osobą znaną), Tyrmand zdobył
dokumenty na nazwisko obywatela francuskiego i zgłosił się dobrowolnie
na roboty do Niemiec, chcąc, jak twierdził, dostać się do Francji. W
III Rzeszy pracował m.in. jako tłumacz, kelner, robotnik kolejowy i
marynarz. W tej ostatniej roli próbował przedostać się w 1944 do
neutralnej Szwecji. Z niemieckiego statku uciekł w norweskim porcie
Stavanger, został jednak schwytany i osadzony w obozie koncentracyjnym
Grini, niedaleko Oslo. Tam doczekał końca wojny.

Po
wojnie Tyrmand pozostał przez ponad rok w Danii i Norwegii. Pracował dla
Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, był też korespondentem Polpressu w
Norwegii, następnie kierownikiem biura prasowego polskiego poselstwa w
Kopenhadze. W kwietniu 1946 powrócił do Warszawy.

Zaczął pracę
jako dziennikarz w Agencji Prasowo-Informacyjnej, następnie w redakcji
Przekroju. Pisał w wielu ówczesnych pismach: Przekroju, Expressie
Wieczornym, Tygodniku Powszechnym, Rzeczpospolitej, Dziś i Jutro oraz
Ruchu Muzycznym. Specjalizował się w recenzjach: teatralnych, muzycznych
i sportowych. W 1948 podczas Kongresu Intelektualistów we Wrocławiu
przeprowadził wywiady m.in. z Pablem Picasso i Julianem Huxleyem. W 1947
ukazał się jego pierwszy zbiór opowiadań wojennych Hotel Ansgar. Przez
dwa lata pracował również w Polskim Radiu.

W 1950 Tyrmanda
usunięto z redakcji Przekroju po napisaniu recenzji turnieju
bokserskiego, w której skrytykował stronniczość radzieckich sędziów (sam
turniej zakończył się protestami kibiców oraz interwencją milicji).
Dzięki pomocy długoletniego przyjaciela – Stefana Kisielewskiego znalazł
pracę w Tygodniku Powszechnym. Jednak w marcu 1953 Tygodnik Powszechny
zamknięto po odmowie druku oficjalnego nekrologu Stalina. Tyrmand został
wówczas obłożony nieoficjalnym zakazem publikacji.

Frustrację
związaną z przymusową bezczynnością Tyrmand przelał na łamy Dziennika
1954, w którym relacjonuje pierwsze trzy miesiące roku 1954. Jawił się w
nim jako przeciwnik komunizmu i ustroju socjalistycznego. Niewiele
jednak wspomina o polityce, raczej z sarkazmem piętnuje cywilizacyjne,
kulturowe i gospodarcze zacofanie Polski Ludowej. Dziennik zawiera
również ostre sądy o wielu postaciach ówczesnej sceny kulturalnej.
Tyrmand nie szczędzi również opisów swoich własnych przygód miłosnych.

Pisanie
Dziennika przerwało w kwietniu 1954 zlecenie od wydawnictwa Czytelnik
na napisanie Złego. Sensacyjną powieść o powojennej Warszawie wydano w
grudniu 1955. Szybko stała się bestsellerem, a jej autor – rozpoznawalną
postacią. Złego, który w wielu miejscach przemycał krytykę powojennych
porządków, traktowano jako jeden ze zwiastunów odwilży w polskiej
literaturze. Niemniej krytyka przyjęła książkę chłodno.

W
kwietniu 1955 ożenił się ze studentką ASP, Małgorzatą Rubel-Żurowską,
ich małżeństwo nie przetrwało długo. Drugą żoną Tyrmanda została pod
koniec lat 50. dziennikarka Przekroju ds. mody, późniejsza projektantka
Barbara Hoff. Pisarz, znany ze swojej bezkompromisowości oraz
niekonwencjonalnego stylu życia (słynne były jego kolorowe skarpetki;
zob. bikiniarz), stał się liderem powstającego ruchu jazzowego w Polsce.
Organizował festiwale i koncerty, wydał też monografię U brzegów jazzu.

Passa
literacka Tyrmanda trwała do roku 1958. Wydał jeszcze pierwszą część
minipowieści Wędrówki i myśli porucznika Stukułki oraz zbiór opowiadań
Gorzki smak czekolady Lucullus. Wraz z zaostrzaniem polityki wewnętrznej
przez rządy Władysława Gomułki represje dotknęły też Tyrmanda. Cenzura
zatrzymywała mu kolejne powieści, jak Siedem dalekich rejsów, odmawiano
też wznowień (Zły stał się w ten sposób „białym krukiem”). Ostatnią
powieścią, którą udało mu się podczas pobytu w Polsce opublikować był
Filip (1961). Zgodę na ostatni wyjazd za granicę otrzymał w 1959, potem
odmawiano mu paszportu. Władza piętnowała w ten sposób jego
ostentacyjnie „burżuazyjny” styl życia.

Kolejną niewydaną w
Polsce powieścią Tyrmanda stało się ukończone w 1964 Życie towarzyskie i
uczuciowe. Piętnował w niej postawy moralne środowiska inteligencji
twórczej – pisarzy, dziennikarzy i filmowców, przede wszystkim ich
służebną rolę wobec komunistów. Pod fikcyjnymi postaciami bohaterów, w
łatwy sposób można było rozpoznać autentyczne postaci ówczesnej polskiej
kultury. Fragmenty książki, będące pamfletem na popularny warszawski
salon Ireny Krzywickiej, wydrukowano w (warszawskim) tygodniku Kultura.
Wywołały one skandal w środowisku literackim.

Paszport otrzymał
dopiero w 1965, a z Polski wyjechał 15 marca 1965. Decyzję o powrocie
uzależnił od szans na wydanie Życia towarzyskiego i uczuciowego. Powieść
została jednak zatrzymana przez wydawnictwo, Tyrmand wydał ją w 1967 w
paryskim Instytucie Literackim**.

Przypisy:
* nota wydawcy, Agata Tuszyńska, Tyrmandowie. Romans amerykański, Wydawnictwo MG, Warszawa 2012;
** http://pl.wikipedia.org/wiki/Leopold_Tyrmand (celowo pominęłam w notce biograficznej okres pobytu Tyrmanda w USA).


Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem MG