Dolce vita po polsku – Anna J. Dudek

Grażyna Torbicka, Zbigniew Boniek, Ania Kuczyńska, Jan Rokita, Jacek Pałasiński, Janusz Kaniewski czy Sergiusz Stochmiałek opowiadają, jak można żyć w Polsce po włosku. Wtórują im Włosi, którzy wybrali życie w naszym kraju. Mówią o swojej polsko – włoskiej drodze, tłumaczą, skąd się wzięła polska nostalgia do Włoch, zdradzają swoje włoskie inspiracje: literackie, filmowe, malarskie i, oczywiście kulinarne. Przekonują, że Włochy to nie tylko piękne krajobrazy i doskonała kuchnia, ale dzielą się też przepisami na najlepsze włoskie dania, radzą jak wybrać wino, czy ubierać się z włoską fantazją.
Między ich opowieści autorka wplotła mnóstwo przydatnych dla italofilów informacji: które włoskie filmy trzeba zobaczyć, jak i gdzie jeść po włosku, akie wina zamawiać, by przyjemność jedzenia była większa…*

Czy jestem italofilką? Nie. Przynajmniej na razie. Nigdy nie uczyłam się włoskiego, choć bardzo mi się ten język podoba i jest pokrewny francuskiemu, który trochę znam (no powiedzmy). Nigdy nie byłam we Włoszech, choć chciałabym tam pojechać, ale jakoś się nie składa. Ale uwielbiam włoską historię, zabytki, kulturę, a przede wszystkim kuchnię. Co zatem Włochy mają w sobie takiego co mnie pociąga? I jak się okazuje nie tylko mnie…


W Polsce jest mnóstwo osób, którzy żyją Italią na całego. Anna J. Dudek, dziennikarka, w książce Dolce vita po polsku, udowadnia, że nawet u nas można żyć po włosku.
Najpierw zaintrygował mnie tytuł i pomarańczowa okładka. Taka ciepła i radosna. A potem przeczytałam Dolce vita po polsku i wsiąknęłam całkowicie we włoską atmosferę. Książka jest zbiorem opowieści znanych i mniej znanych Polaków, kochających Włochy miłością wzajemną i Włochów, którzy przyjechali do naszego kraju na chwilę i już zostali. Jedni jak i drudzy opowiadają o swoich ulubionych knajpkach i trattoriach, o prawdziwej pizzy i paście, o porannej kawie i wąskich uliczkach, na których królują skutery. I o tym jak kultywują swoje pasje w Polsce. Okazuje się, że przy odrobinie wysiłku i u nas można stworzyć sobie własną Italię. Teraz w każdym polskim mieście jest zatrzęsienie pizzerii, włoskich restauracji i kawiarni i zawsze znajdzie się wśród nich taka, która rzeczywiście serwuje dobrą kawę, w prawdziwie włoskim stylu. Albo robi pizzę czy spaghetti (nie mówiąc już o innych specjałach), które smakiem choć w połowie przypominają te prawdziwe, które możemy zjeść w Rzymie.
Dużo mówię o jedzeniu. Bo książka Anny J. Dudek cała aż pachnie jedzeniem. Rodzajami spaghetti, ravioli, risotto i mnóstwem innych potraw, do których prawdziwy Włoch lub italofil wypije lampkę wina. Każda z osób, która opowiada o swojej miłości do Włoch, prędzej czy później mówi o jedzeniu. Oczywiście jest tutaj też mowa o kulturze, świetnym kinie, operach, pięknych zabytkach i modzie, z której Włosi słyną na całym świecie. Ale i tak zawsze kończy się na jedzeniu. Co tu dużo mówić, czytałam Dolce vita po polsku przez dwa popołudnia i całe szczęście, że tak krótko, bo cały czas coś podjadałam. Opisy włoskich kolacji były tak sugestywne, że powodowały u mnie natychmiastowy głód. Wręcz czułam zapach przyrządzanych potraw.

Książka Anny J. Dudek to nie arcydzieło. Ale wątpię, by taki był zamiar autorki. To przyjemna lektura, uświadamiająca nam, że także w Polsce możemy stworzyć sobie namiastkę Włoch. Oglądając filmy, słuchając muzyki i przede wszystkim jedząc. W naszych sklepach coraz więcej jest produktów sprowadzanych z Italii i nie będących podróbką oliwy z oliwek czy mozarelli. A żeby ugotować prawdziwe spaghetti i poczuć się jak na rzymskiej ulicy, wcale nie potrzebujemy ani wielu składników, ani specjalnych umiejętności. Wystarczy makaron, pomidory, trochę czosnku, ziół i oliwa z oliwek.

Dolce vita po polsku dobrze się czyta. Lekko napisana, rozgrzeje nas w zimowe wieczory. Słońce i optymizm buchające z każdej kolejnej kartki przywrócą radość życia i osłodzą codzienne obowiązki. Książka ta sprawiła, że coraz mocniej marzę o podróży do Włoch i zobaczeniu ich na własne oczy oraz posmakowaniu każdym zakamarkiem serca, duszy i żołądka.
Na koniec muszę jednak wrzucić kamyk do tej laurki, jaką wystawiłam. Mianowicie błędy. Literówki, literówki i jeszcze raz literówki. Albo jakiejś literki brakuje, albo jest ich nadmiar. „Istanieje” zamiast istnieje (s.185), błędy w nazwiskach Claudia Cadinale (poprawnie Cardinale).  Jest to jedyny minus tej książki, ale jak dla mnie bardzo duży. 


*nota wydawcy, Anna J. Dudek Dolce vita po polsku, Wydawnictwo MG, Warszawa 2012;
Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem MG