Wino z Malwiną – Magdalena Kordel

„Wino z Malwiną” Magdaleny Kordel to trzecia część cyklu „Uroczysko”.  Przepiękna, ciepła i przede wszystkim pełna humoru opowieść o mieszkańcach Malowniczego podbiła moje serce.
Majce wreszcie zaczęło się układać w życiu. Prowadzi pensjonat, pracuje w szkole, ma wokół siebie przyjaciół i tego jedynego weterynarza. Ale nie może być za dobrze. Gdy człowiek jest zbyt szczęśliwy, los rzuca mu kolejne wyzwania. I tak samo jest z naszą bohaterką. W Malowniczym pojawia się tajemnicza Niemka, która jak mówią ludzie, przyjechała odebrać swoja ziemię. Jakby tego było mało, Majce na głowę spadnie też ciotka Rozalia i kilka innych osób, a każda z nich dorzuci swoje trzy gorsze do życia właścicielki Uroczyska.

Radosna i pełna ciepła historia o miłości, przyjaźni i pokonywaniu kolejnych przeszkód życiowych, kłód rzucanych pod nogi przez los i niektórych mieszkańców Malowniczego. Szybka akcja i mnogość zdarzeń, nie pozwalają oderwać się od książki nawet na chwilę, co u mnie spowodowało zarwaną noc. Ale warto było. „Wino z Malwiną” przywraca wiarę w ludzi (przynajmniej niektórych), że gdzieś tam na świecie są jeszcze tacy, którym zależy na prawdzie i sprawiedliwości. No i stare powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce” też ma tu swoje znaczenie. 
Ze wstydem przyznaję, że nie czytałam jeszcze (podkreślam słowo jeszcze) poprzednich części „Uroczyska”, ale po lekturze „Wina…” już biegnę do najbliższej księgarni. Fantastyczni bohaterowie, Majka urzekła mnie od razu, a potem stopniowo pokochałam resztę. Nawet Kraśniakową, pierwszą plotkarę miasteczka. Bo w każdym społeczeństwie są takie osoby i są one potrzebne, inaczej skąd brałyby się plotki, rozrywka każdego człowieka, choć nie każdy się do tego przyznaje. 
Na koniec pochwalę jeszcze okładkę. Piękną, ciepłą, kolorową. Energia, która z niej bije sprawia, że aż widzę to słońce świecące na polach Malowniczego. Ręka sama się wyciąga.
Mam jednak jedno zastrzeżenie. Trudno było mi książkę zdobyć. Mimo, że kupowałam ją kilka dni po premierze, nie było jej w żadnym empiku, a  matrasy dostały po jednym egzemplarzu i zdążyły już sprzedać. Tylko dzięki mojej upartości i ogromnej chęci przeczytania „Wina z Malwiną” udało mi się ją w końcu nabyć.

Polecam. I to gorąco polecam. Rewelacyjna powieść na dni szare i smutne, na chandrę, ale i na wakacyjne plażowanie. Ostrzegam tylko, że wchłania, wciąga i nie wypuszcza.