Pamiętam Cię – Yrsa Sigurđardȯttir

„Pamiętam Cię” już sam tytuł brzmi złowieszczo! Tak jakby ktoś szeptał mi do ucha,że będzie mnie prześladował do końca życia. I nie będzie to miłe życie.

„Pamiętam Cię” to najnowsza, a jednocześnie pierwsza powieść Yrsy Sigurđardȯttir, islandzkiej pisarki, którą przeczytałam. Reklamowana jest jako kryminał, ale okładka została oznaczona kategorią horror i ta dziedzina jest adekwatniejsza. Książka opowiada dwie równoległe historie. Pierwsza z nich to historia lekarza – psychiatry, który po utracie syna, przeprowadza się do innego miasta, a tam zostaje wciągnięty przez policję w sprawę zdewastowania przedszkola. Sprawca podarł zdjęcia i napisał dziwne słowa na ścianach. Druga historia natomiast opowiada o grupie przyjaciół, którzy przybywają na opuszczoną wyspę, by wyremontować tam stary dom i stworzyć w nim hotel. Wkrótce jednak zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Mieszkańcy domu czują czyjąś obecność, mają wrażenie jakby ktoś chodził po domu, co więcej znajdują różne przedmioty, na podłodze, na stole, w kuchni, mimo że ich tam nie zostawili.

Moje wrażenia po przeczytaniu „Pamiętam Cię” są mieszane. Yrsa Sigurđardȯttir ma świetny styl. Intryga jest mocno pokręcona, ale jednocześnie na tyle spójna i jasno przedstawiona, że nie sposób się pogubić, co więcej czytelnik wielu rzeczy może się domyślić. Postacie bohaterów skonstruowane z najwyższą precyzją, zaskakują swoimi decyzjami. Zwłaszcza psychika pacjentów doktora Freyra, który jest w końcu psychiatrą, robi wrażenie. Nie wiadomo czy to co mówią, to prawda, wspomnienia, wymysły, a może po prostu przywidzenia albo demencja. 
Z drugiej strony określanie tej powieści mianem horroru jest dla mnie przesadą. Na pewno bliżej jej do horroru niż do kryminału, zwłaszcza skandynawskiego, który jest raczej gatunkiem lekkim i nic strasznego w nim nie znajdziemy.  Horror ma straszyć, przerażać. Jest to gatunek, który czyta się tylko w dzień, z nogami podkurczonymi na fotelu i z nerwami napiętymi jak struny. „Pamiętam Cię” nie wywołało u mnie takich emocji. Książkę czytało mi się bardzo dobrze. Wciągnęła mnie intryga i byłam ciekawa rozwiązania zagadki, ale nie bałam się ciemności i dziwnych dźwięków. Nie ma tutaj przerażających zwrotów akcji, mimo że ta toczy się dosyć szybko, a wychodzące na jaw kolejne szczegóły intrygi nie wbijają w fotel. Mimo tych mankamentów powieść podobała mi się (zwłaszcza zakończenie) i chętnie sięgnę po inne książki Sigurđardȯttir, zwłaszcza cykl kryminałów z Thorą Gudmundsdottir w roli głównej.  Autorka prezentuje ciekawy styl i pomysły na książki, tak odbiegające standardami od znanego nam Indridasona.