„Wołanie z oddali” drugi tom serii o komisarzu Eriku Winterze, od pierwszych stron wieje grozą. Napad, dziecko, fragmenty pamiętnika przewijające się przez całą powieść, niewyjaśniona zagadka i sporo, jak to u Edwardsona psychologii.
I tym razem Åke Edwardson wciąga nas nie tylko w poszukiwania mordercy, ale i w skomplikowaną grę psychologiczną. Wokół głównego wątku książki, czyli morderstwa, sprytnie oplótł pytania, a czasem też odpowiedzi w kwestiach moralności, życia i problemów, które stają na drodze każdego człowieka.
Erik Winter także musi uporządkować swoje życie i podjąć decyzje na przyszłość. Co z Angelą? Czy ma porzucić żywot wiecznego kawalera, na rzecz miłości i rodziny? I jaki wpływ ma na niego praca? Przynajmniej raz w życiu każdy z nas zadaje sobie takie pytania. Edwardson zmusza nas do odpowiedzi, do zastanowienia się nad nimi, chce byśmy tak jak Winter musieli dokonać wyboru. Dzięki temu zrozumiemy nie tylko postępowanie komisarza, ale przede wszystkim swoje.
Widać, że Edwardson rozkręca się z każdą kolejną książką. „Wołanie z oddali” jest napisane w lepszym, ciekawszym stylu, bardziej intryguje i zmusza do myślenia niż „Taniec z aniołem”. Autor przemyca w powieści wartości, o których powinno się mówić w dzisiejszym świecie – rodzina, prawda. Czytając tą książkę, nagle łapiemy się na tym, że rozważamy problemy Wintera jak swoje własne. Co my zrobilibyśmy w takiej sytuacji, jaką podjęlibyśmy decyzję, jak się zachowali? Na te i inne pytania musimy poszukać odpowiedzi w sobie, ale na pewno łatwiej jest spojrzeć na nie z perspektywy powieściowego bohatera.