Małe kobietki – Louisa May Alcott

Małe kobietki Louisy May Alcott to amerykańska klasyka. W Stanach nie ma chyba dziewczynki, która nie czytałaby tej książki. Ja jednak odkryłam ją dopiero teraz.

Przepiękna opowieść o czterech siostrach, Meg, Jo, Beth i Amy oraz ich mamie, nazywanej pieszczotliwie mamisią. Ojciec dziewczynek jest na froncie wojny secesyjnej, więc małe kobietki muszą same sobie radzić, uczyć się, pracować i utrzymywać dom. Nie narzekają jednak, bo mimo codziennych trosk, mają mnóstwo pomysłów na zabawę i spędzanie czasu. Ponadto w sąsiedztwie mieszka chłopiec Laurie wraz z bardzo bogatym dziadkiem. Dziewczynki zaprzyjaźniają się z nimi i sprawiają, że w ich domu znowu jest wesoło.

Małe kobietki to wesoło opowiedziana historia o trudnych chwilach, jakie przeżywały rodziny amerykańskie podczas wojny secesyjnej. O tym jak kobiety i dzieci musiały sobie radzić same, o ich troskach i radościach i próbie odnalezienia się w nowej rzeczywistości.

Powieść prezentuje także różne typy charakterów. Meg – najstarsza z dziewczynek, już prawie dorosła, chciałaby mieć pieniądze na piękne stroje, nowe rękawiczki i parasolkę. Jo – z początku przedstawiona jako chłopczyca, z czasem odkrywa w sobie kobietkę, choć nadal uwielbia różne zabawy i psoty, kocha także książki i mogłaby całymi dniami czytać. Beth – delikatna, nieśmiała, uwielbiająca muzykę i grę na fortepianie, to właśnie pasja pomaga jej przezwyciężyć nieśmiałość i nieufność wobec innych. Amy – najmłodsza, rozpuszczona bo uwielbiana przez wszystkie siostry, lubi stawiać na swoim, ale kocha swoją rodzinę i zrobiłaby dla niej wszystko. To właśnie cztery siostry tworzą niezwykły klimat powieści. Tak różnorodne pod każdym względem, z własnymi marzeniami i problemami, a jednocześnie potrafiące zachować magię dzieciństwa. Kochające, troskliwe i mające zasadniczo jeden wspólny cel – ułatwić życie mamisi.

Małe kobietki to historia z morałem. A właściwie z kilkoma. Mamisia pomaga córkom kształtować ich nieokiełznane charaktery, zwłaszcza Jo, która walczy ze swoim gniewem ze wszystkich sił. Całość okraszona jest atmosferą zabawy, czasami beztroski charakterystycznej dla okresu dzieciństwa, a w tle rozgrywają się walki wojny secesyjnej. Uczucia targające małymi kobietkami, od miłości po gniew, wszystkie znajdują zrozumienie. Emocje dziewczynek nigdy nie są potępiane. Pokazywana jest jedynie droga, którą bohaterki mogą podążyć, by stać się lepszymi ludźmi.

Małe kobietki to piękna historia o miłości rodzinnej, o dojrzewaniu i poznawaniu własnych uczuć, słabości, o pokonywaniu trudów dnia codziennego i pomocy innym. Polecam, bo rzadko spotykamy książkę, która zachwyci zarówno młodych jak i starszych czytelników, a w Małych kobietkach każdy znajdzie coś dla siebie.

Na koniec jeszcze mały PS:) Jako fanka serialu Przyjaciele, zapadł mi w pamięć jeden z odcinków, w którym Joey czytał właśnie Małe kobietki i na opak rozumiał niektóre sytuacje. Jednak najbardziej rozbawił mnie moment, gdy Joey zasmucony jednym z rozdziałów, poprosił bodajże Rachel by schowała książkę do lodówki – to był jego sposób na smutne lub przerażające momenty w książkach. I to byłoby na tyle uprawiania przeze mnie prywaty:)
 
Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem MG