Zbyt piękne – Olga Rudnicka

Mój związek z książkami Olgi Rudnickiej jest trochę jak sinusoida. Albo na szczycie, albo w dolinie. Fantastyczna seria o Nataliach. Słaby „Fartowny pech”,  fajna seria o Emilii Przecinek (czy będzie dalszy ciąg?), takie sobie „Diabli nadali” i „Były sobie świnki trzy”, świetne „Byle do przodu”(czekam na kontynuację!)  i niestety najsłabsza jak dotąd czytana przez mnie książka autorki „Zbyt piękne”.

Olga Rudnicka zawarła w książce wszystkie elementy składające się na komedię idealną. A jednak coś nie zagrało. Pomysł na fabułę wydaje się świetny. Oto dwoje młodych ludzi, Zuza i Tymek, kompletnie sobie obcy kupują dom. Ona swój pierwszy własny, on do remontu i na sprzedaż. Kupują go razem, nie wiedząc o tym. Właściciel Hieronim Sroka sprzedał go bowiem im obydwojgu, każdemu z osobna, za tę samą kwotę. Jedyne co pozostaje oszukanym to znaleźć oszusta i odzyskać pieniądze. Najpierw jednak trzeba znaleźć mieszkanie, a do tego Zuza zaczyna właśnie nową pracę. Jak się okaże z wielce ciekawymi ludźmi.

Co mogło pójść nie tak? Wygadana Zuza z koszmarną rodzinką na karku, zarówno tą własną, jak i tą firmową.  Tymek, z jeszcze gorszą familią, marzy tylko o tym by mieć święty spokój i zająć się własnymi sprawami.  I to na tyle w kwestii bohaterów. Komisarz Rurzycki, poza ciekawą pisownią nazwiska kompletnie nie ma charyzmy, nudny jak flaki z olejem. Szalone rodzinki Zuzy i Tymka również nie robią wrażenia przy bliższym poznaniu. Ich pierwsze sceny w książce wyglądają jako zapowiedź niezłych kłopotów, ale okazało się, że z wielkiej chmury mały deszcz. Adam Lambertowicz, który mógł dodać nieco kolorytu  życiu bohaterów, wprowadził jedynie przedłużający się wątek.  „Zbyt piękne” zgodnie z tytułem okazało się zbyt piękne by mogło być dobre.  Nudna fabuła, brak ciekawych zwrotów akcji, w sumie to jakichkolwiek zwrotów akcji, niektóre wątki rozciągnięte do granic możliwości, inne kompletnie niepotrzebne. Bohaterowie byli mi całkowicie obojętni. Nie kibicowałam im, nie zastanawiałam się co będzie dalej, nie rozwiązywałam sama zagadki Hieronima Sroki. Po prostu czekałam, aż książka się skończy. Dobrnęłam do ostatniej strony i zamknęłam „Zbyt piękne” z nadzieją, że kolejna czekająca na mnie książka Olgi Rudnickiej „Miłe Natalii początki” rozwieje złe wspomnienia. W końcu to Natalie!

okładka pochodzi ze strony wydawnictwa Prószyński i s-ka