„Detoks”

Tomasz Kawęcki, kiedyś doskonały śledczy, obecnie alkoholik na skraju upadku. Jego współpracownicy, Witold Ptak i sierżant Magda Giętka kryją go w pracy, bo wiedzą, że jest on jedyną szansą na rozwiązanie sprawy morderstwa Martyny Bułeckiej. Miejsce zbrodni wygląda jak starannie wyreżyserowany spektakl, a Kawęcki od początku wydaje się mało zainteresowany śledztwem. Ale trybiki w jego głowie już pracują. Jako jedyny patrzy na całą sprawę szerzej i powoli zaczyna łączyć fakty, które umykają innym.

Brutalne morderstwo, łódzki półświatek, do którego nawet źli gliniarze boją się zapuszczać. Mroczne tajemnice, sprawy z przeszłości, a w środku tego bałaganu inteligentny, podążający swoimi ścieżkami komisarz Tomasz Kawęcki. Człowiek o skomplikowanym charakterze, trudny w kontaktach, uparty w dążeniu do celu. Jego partnerka sierżant Magda Giętka nie ma z nim łatwo.

„Detoks” to debiut literacki dziennikarza Krzysztofa Domaradzkiego i jak można się było spodziewać, jest to całkiem niezły debiut. Autor zaplanował wielowątkową historię, w której przeplata się świat akademicki z przestępczym. Kawałek po kawałku buduje opowieść, w której nikt nie jest tym kim się wydaje, a każdy może być podejrzanym o popełnienie brutalnej zbrodni. Świetnie wykreowani bohaterowie, niezłomny Kawęcki, zagadkowy Możejko, sierżant Giętka, ludzie skrywające swoje sekrety głęboko pod skórą, to są ogromne plusy tej powieści. Książka bardzo dobrze napisana pod kątem językowym, co w debiutach jest rzadkością. Ale zabrakło mi nieco klimatu. Historia nuży. Widać, że autor od początku zakładał stworzenie cyklu powieści, których bohaterem będzie Tomasz Kawęcki i z takim założeniem tworzył poszczególne wątki, co spowodowało, że są zbyt rozwleczone.  Ponad 500 stron, a mimo to część wątków pozostaje nierozwiązanych, dając otwarcie kolejnym tomom. Domaradzki przedobrzył. Poszedł w ślady Maxa Czornyja tworząc po pierwsze bardzo krwawą, brutalną zbrodnię, po drugie rozciągając całą historię na więcej niż jedną książkę. Uważam, że ten pomysł był chybiony. „Detoks” rozkręca się dopiero pod koniec, ale powiedzmy sobie szczerze, po marnym początku, ilu czytelników dotrwa do końca? Mnie się udało i dobrze, bo ciekawa jestem dalszego ciągu i liczę na to, że kolejne części będą lepsze (a podobno są).