Prowadź swój pług przez kości umarłych

Żyjemy w czasach, gdy ekologia ma znaczenie. Gdy modnym jest być eko. No przynajmniej śmieci sortuj. Wielorazowy kubek na kawę – kiedyś to każdy miał termos, bo takie były czasy, teraz to się nazywa kubek termiczny, i nagle jest trendy. Coraz częściej podnoszą się też głosy o niejedzeniu mięsa. I to już nawet nie w kontekście zdrowia, ale właśnie ekologii, skutków produkcji mięsa, hodowli przemysłowych etc. Akurat przypadkiem jestem mocno w temacie, bo od jakiegoś czasu podczytuję sobie „Boskie zwierzęta” Szymona Hołowni (pierwsze wydanie, nie to poszerzone) i jest tam cudowny rozdział o myśliwych, polowaniach, hodowli przemysłowej – polecam każdemu, dużo można się dowiedzieć. Jednocześnie uczestniczyłam niedawno w konferencji Open Eyes Economy, podczas której na jednym z paneli również poruszany był temat hodowli przemysłowych i spożywania mięsa. I tak to wszystko zeszło mi się w czasie z lekturą „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Jasne, że czytałam tę książkę, bo Olga Tokarczuk dostała Nobla. Hipokryzją byłoby przyznać, że było inaczej. Wcześniej czytałam „Prawiek i inne czasy” oraz „Bieguni”, ale zaintrygował mnie kryminał w wykonaniu pisarki. Tokarczuk nie kojarzy się z kryminałem. Raczej z poważnymi tematami, historią, drogą życiową człowieka, ale czyż śmierć nie jest końcem tej drogi, a kryminał niewątpliwie porusza temat śmierci, nawet wielokrotnie.

                Janina Duszejko mieszka w Kotlinie Kłodzkiej, z dala od ludzi. Jej jedynymi sąsiadami są stary Matoga i Wielka Stopa. W spokojnej dotąd okolicy dochodzi do kilku morderstw. Ofiarami są myśliwi. Janina Duszejko uważa, że to zemsta zwierząt. Czy to możliwe?

                Chciałabym móc wejść Tokarczuk do głowy. Co jej tam siedzi, że ma takie pomysły. Serio, raz pisze Księgi Jakubowe, które są świetną, ale trudną lekturą, a za chwilę serwuje porywający kryminał. Tak porywający, bo chociaż wydawałoby się, że w „Prowadź swój pług przez kości umarłych” akcja toczy się bardzo wolno, to tak naprawdę tam się dzieje cała masa rzeczy. Janina Duszejko to postać niezwykle barwna. Miłośniczka astrologii, i tutaj chapeau bas dla autorki za wiedzę merytoryczną, (wspartą ekspertem, ale musicie wiedzieć, że Olga Tokarczuk prywatnie interesuje się astrologią), ekolożka, wygadana i pyskata, potrafi każdemu nagadać i włożyć swoje trzy grosze, nieważne komendant, ksiądz czy wójt. Wszyscy trochę uważają ją za wariatkę, a jak już zaczęła mówić, że to zwierzęta popełniają morderstwa to w ogóle pukają się w czoło, no bo jak to tak. Ale fakty są niezaprzeczalne i kto wie, może Duszejko ma rację?

                Ogromnie podobała mi się postać Matogi. Nie oglądałam jeszcze ekranizacji „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, czyli „Pokot”, ale jeżu słodki jak Wiktor Zborowski pasuje do tej roli. Jakby napisana dla niego! Spokojny, wyważony, rozsądny, a jednocześnie czuć, że mu się tam wszystko w środku gotuje z irytacji. Z kolei Borys mnie nieco wkurzał. Nie lubię takich bohaterów typu ciepłe kluchy, niezdolne do życia.

                A zakończenie? Genialne, zaskakujące, bo widzicie ja w ogóle nie brałam takiej możliwości pod uwagę. Jak czytam kryminały od dwudziestu lat i przeczytałam ich w życiu w cholerę, i trochę, w większości przypadków już w połowie domyślam się kto jest mordercą i często trafiam, albo przynajmniej mój tok myślenia się sprawdza, tak Tokarczuk rozwaliła mnie na łopatki. Cały czas pokazuje nam tropy i jakbym zwracała na nie uwagę to może bym się domyśliła kto lub co za tym stoi. Problem polega na tym, że byłam tak zafascynowana treścią książki, że w ogóle nie zwracałam uwagi na wątek kryminalny. Bo tak na dobrą sprawę, to „Prowadź swój pług przez kości umarłych” jest raczej powieścią obyczajową z wątkiem kryminalnym, który stanowi trzon książki, ale wszystkie wątki poboczne są tak intrygujące, że czytelnik skupia się na wszystkich naraz, zapominając, że tam gdzieś czyha morderca, którego miał wytropić. I to jest ogromna siła tej powieści.

                I na koniec, tak ja wiem, że noblistka, więc to powinno być oczywiste, ale mnie nadal fascynuje, jak wiele historii trzeba nosić w sobie, by móc pisać tak różne tematycznie książki, i każda z nich jest tak samo rewelacyjna. Są autorzy, którzy mają same świetne powieści np. moja ukochana Elif Shafak, ale oni utrzymują się w jednym nurcie tj. piszą tylko kryminały, powieści obyczajowe albo biografie. Olga Tokarczuk skacze po gatunkach i niezależnie od tego co napisze, warto przeczytać, bo na pewno będzie doskonałe!

Okładka: Wydawnictwo Literackie