Arystokratka na koniu

Po długim czasie wróciłam do zamku Kostka, by dowiedzieć się co tam słychać u Marii III Kostki z Kostki. A wydarzyło się bardzo dużo. Moja ulubiona arystokratka nadal oprowadza turystów po swojej rodowej siedzibie, użera się (tak to dobre słowo) z psychoDeniską i koszmarną mamusią oraz liczącym każdy grosz i wiecznie narzekającym tatusiem. Kucharka Pani Cicha rzeczywiście jest cicha, ale za to Józef i Pan Spock nadrabiają potrójnie wręcz. Zbliżają się dwudzieste urodziny Marii, więc przygotowano już dla niej trumnę, bo jak wiadomo żadna z jej imiennych poprzedniczek nie dożyła tak ‘sędziwego’ wieku. Jak to mówią ‘ i śmieszno i straszno’ dzieje się w zamku Kostka. Milada szykuje nowe atrakcje, by przyciągnąć turystów, a mama Vivien z zapartym tchem śledzi najnowsze plotki o księżnej Dianie.

Po rewelacyjnej „Ostatniej arystokratce” i słabszej „Arystokratce w ukropie” Evzen Bocek wrócił z prześmieszną „Arystokratką na koniu”. 170 stron nieprzerwanego ataku śmiechu, naprawdę dawno się tak nie ubawiłam jak przy tej lekturze. Nie da się jednoznacznie wskazać, co było najzabawniejsze, bo tu wszystko było śmieszne. Monologi kasztelana Józefa, narzekania Pana Spocka, i  pomstowanie ojca, że wszyscy chcą od niego tylko pieniędzy, arystokratyczne dramaty Vivien, psychodeliczna Deniska – o ta to jest moja ulubienica, i wreszcie oaza spokoju, tkwiąca w tym całym bałaganie, jedyna rozsądna osoba – Maria III Kostka. Tak, Maria próbuje ogarniać to całe towarzystwo, co nie jest łatwą sprawą i prowadzi do wielu absurdalnych sytuacji, a finał książki to już czysta komedia. Jednym słowem „Arystokratka na koniu” to satyra w najlepszej postaci.

Okładka pochodzi ze strony wydawnictwa Stara Szkoła