Jak zyskać więcej czasu?

Na studiach miałam koleżankę. Dostała od swojego ówczesnego chłopaka na urodziny patelnię. Taką zwykłą, teflonową. Każda normalna kobieta by się oburzyła. Już widzę oczami wyobraźni te awantury, ciche dni i strzelanie focha. Bo jak to na urodziny taki prezent kuchenny. To nie biżuteria, książka, kino, ciuch fajny. Ale jak to w ogóle – że patelnia?! Ale nie. Ona się ucieszyła. Bo akurat potrzebowała porządnej patelni. Bo chciała sobie i tak kupić. W sumie to chyba nawet sama podsunęła mu ten pomysł. Zwykły przedmiot codziennego użytku, a jednak najlepszy prezent świata. Czyli jednak nie każda kobieta zrobiłaby awanturę. Są przecież na tym świecie ludzie kochający sprzątać (sądząc po wysypie programów, książek i blogów na temat sprzątania to niedługo wszyscy będziemy kochać sprzątać), prasować, gotować, piec. Są tacy, których bardziej ucieszy nowa sześciopalnikowa kuchenka niż kolacja przy świecach. I wiecie co, ja też tak mam. Wszyscy dookoła kochają swoje zmywarki, uważając je za najlepsze urządzenie na świecie. Pewnie, zmywarka fajna rzecz, ale mam coś lepszego.

Zagościła w naszym domu pięć lat temu. Cudowne, długie pięć lat, które dało mi więcej niż mogłam sobie wyobrazić. Suszarka bębnowa – moja miłość. Bez kitu. To jest najlepsze urządzenie ever. Lepsze od zmywarki. Serio, serio. I nie pisałabym o tym na blogu, ale widzę ostatnio duże zainteresowanie tematem. Po internecie krążą pytania czy warto, czy polecają, czy rzeczywiście można nie prasować? I wiecie co, tak to prawda, większość ubrań wyjęta z suszarki nadaje się od razu do złożenia i włożenia do szafy.

Co to w ogóle jest suszarka bębnowa, kondensacyjna najlepiej. Taka, która ma zbiornik na wodę, którą odparowuje z ubrań. Stoi sobie spokojnie, miejsca trochę zajmuje, ale jeśli macie to miejsce to nigdy nie pożałujcie decyzji o kupnie. (Są też pralko-suszarki – ale tu się wypowiedzieć nie mogę, bo nie mam takowego sprzętu). Ale przejdźmy do meritum.
Mam suszarkę z wsadem 7 kg, pralkę z wsadem 4,5 kg. Robię dwa prania (rzadko kiedy oba są pełne) i wsadzam oba do suszarki na jedno suszenie. Dwie godziny i wyciągam cieplutkie, mięciutki i w większości nie pomięte ubrania, które składam i wkładam do szafy.

Dawno, dawno temu wyglądało to tak: Pranie, rozwieszanie mokrych ubrań na suszarce w przedpokoju – wilgoć w całym w domu, suszyło się dzień, czasem dwa. Najgorzej było wiosną i jesienią, za zimno by wyschło na zewnątrz, a w domu się nie grzeje, więc schło długo. A dżinsy – zaczynały śmierdzieć wilgocią. W końcu pranie wysychało. Mogłam prasować. 40 sztuk wypranych, 30 sztuk do prasowania. Odjęłam majtki i skarpetki. Jakieś półtorej godziny pracy. No może godzina. Chyba, że prałam pościel. Nawet nie chcę sobie tego przypominać.

Rok 2017. Wyjmuję pranie z pralki. Wkładam do suszarki. Program ‘do szafy’. 1 godzina i 45 minut później wyjmuję suche, ciepłe ubrania, które składam i wkładam do szafy. Do prasowania 6-8 sztuk. Koszule męża, ze dwie moje bluzki. 20 minut i zrobione.

Co przestałam prasować odkąd mam suszarkę:
– ubrania dzieci – wszystkie, nie prasuję ani jednego ubranka, dosłownie ani jednego
– pieluchy tetrowe i flanelowe
– większość moich bluzek
– poszwy – kołdry, poduszki, ‘jaśki’ – i to jest cudowne, jak ja nienawidziłam prasowania poszewek

Przy tym wszystkim suszarka wcale nie zżera mi dużo prądu, nie zauważyłam jakiegoś znaczącego wzrostu rachunków (a suszę przynajmniej z 5 razy w tygodniu), a oszczędzam mnóstwo czasu na prasowaniu i pozbyłam się wilgoci z domu. Ubrania są pachnące i niezawilgocone, a przy tym mięciutkie, zwłaszcza ręczniki. Nie zauważyłam też, aby ubrania się niszczyły, nic mi się nie skurczyło. Jeśli macie wątpliwości co do potrzeby zakupu suszarki, to mogę tylko powiedzieć, że to jedna z najlepszych inwestycji w moim domu.

*zdjęcie pochodzi z serwisu unsplash.com