Gotham – premiera drugiego sezonu

http://fdb.pl/wiadomosci/21811-joker-nawiedzi-serialowe-gotham
Po finale pierwszego sezonu „Gotham”, serialu, który jednych zachwyca, a drudzy ubolewają nad smutnym końcem komiksów o Batmanie, miałam mieszane uczucia.  W rozmowie z Agatą z Bałaganu Kontrolowanego narzekałam, że ten finał jakiś taki nie bardzo, że sceny z Pingwinem były dziwne, że Barbara mnie irytowała okropnie, i że w ogóle cały serial jest w sumie dobry, ale nie czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek. I w sumie nie wiedziałam nawet czy będę oglądać drugi sezon. Obejrzałam pierwszy epizod drugiego sezonu z jednego powodu – akurat miałam prasowanie do zrobienia (ostatnio często mam) i chciałam czymś zająć oczy, a że wróciły nowe sezony starych seriali, pomyślałam czemu nie Gotham. Zachwycona może nie jestem, ale podoba mi się kierunek w jakim ten sezon zmierza.

                                                UWAGA SPOILERY

Po pierwsze czy oni ciągle muszą wywalać Gordona z policji? Daliby już sobie z tym spokój. Z drugiej strony rozumiem, że to było potrzebne, żeby mógł ubrudzić sobie rączki współpracą z Pingwinem i akurat te sceny ogromnie mi się podobały. Pingwin jako przywódca Gotham na razie jeszcze nie rob wrażenia, zobaczymy co będzie dalej, ale jestem pewna, że szybko strącą go z piedestału, więc właściwie nie zaprzątam sobie tym głowy.

Drugi sezon to genialnie napisani bohaterowie, którzy w pierwszym sezonie mnie wkurzali. Bruce Wayne próbuje dostać się do groty zbudowanej przez ojca, która zapewne stanie się Jaskinią Batmana i wreszcie dostaje sygnał, żeby zrobił coś ze swoim życiem, wybrał drogę i bardzo jestem ciekawa jak to zostanie później przez scenarzystów rozegrane.

Zaglądamy do Arkham, gdzie trafia Barbara (po przyznaniu się, że zabiła rodziców).  To są najpiękniejsze sceny odcinka. Barbara, zblazowana, bogata, pożądana –  i taka pozostaje nawet w więzieniu. Podobała mi się, autentycznie byłam zachwycona. I przebywający razem z nią Joker – cudo.  Cameron Monaghan nominację do Emmy powinien dostać z miejsca – i to za samą mimikę twarzy.

Dwie nowe postacie Theo i Thabita Galavan. Theo już kocham – zwłaszcza, że to rewelacyjny James Frain, czyli lord Warwick, twórca królów  z „Białej królowej” na podstawie powieści Philippy Gregory.  Z jego twarzy aż bije zło, knucie i kombinowanie. A drużyna, którą chce stworzyć, a wszystko wskazuje na to, że będzie to słynny The Court of Owls może być genialnym wątkiem głównym drugiego sezonu – mam taką nadzieję. I tak po raz kolejny amerykańska telewizja udowadnia, że wystarczy dodać do serialu Brytyjczyka, a od razu produkcja robi się lepsza. Tak wiem, że już inni Brytyjczycy grają w Gotham, ale im więcej tym lepiej.

Pierwszy odcinek nowego sezonu Gotham spodobał mi się na tyle, że będę oglądać kolejne. Jestem zaintrygowana Barbarą, Brucem i przede wszystkim Theo. Mam nadzieję, że scenarzyści tego nie spieprzą tym razem i będę czekać z niecierpliwością na kolejne odcinki.