Zobaczyć Sorrento i umrzeć – Katarzyna Kwiatkowska

„Zobaczyć Sorrento i umrzeć” to trzecia powieść Katarzyny Kwiatkowskiej, autorki cudownych kryminałów retro o Janie Morawskim i jego kamerdynerze Mateuszu. Jednak w tej książce nie znajdziecie swoich ulubionych bohaterów, o Janie jest zaledwie wspomniane, lecz nie oznacza to, że jest to słabszy tytuł autorki. Tym razem do gry wchodzi Konstancja Radolińska, przyjaciółka Jana – choć to kwestia dyskusyjna, bo Jan ciągle nie chce określić łączących ich więzów- która podróżując po Włoszech wraz z ciotką Angielką, Czcigodną Victorią wplątuje się w międzynarodową aferę. Na dodatek jest okropnie wkurzona na Jana, no bo jak to zrezygnował z wakacji z nią na rzecz spraw międzynarodowych. A do tego w aferę wplątana jest również bardzo ponętna i przebiegła Francuzka Eleonor, którą niegdyś z Janem sporo łączyło.

„Zobaczyć Sorrento i umrzeć” jest świetnym kryminałem. Choć ja bym to raczej określiła jako kryminał szpiegowski. Mamy zbrodnię i to niejedną, mamy piękne i dwulicowe kobiety, które kręcą mężczyznami tak jak chcą, mamy bohaterów bardzo zwyczajnych i niezwykle oryginalnych, tajemniczych, podróżujących incognito, a wreszcie zagadkę, której rozwiązania podjęła się Konstancja. A to wszystko w pięknych okolicznościach przyrody, czyli Italii roku 1900. A co pokazuje ta książka? Przede wszystkim, że kobiety są mądrzejsze niż się mężczyznom wydaje, i że kobieta przełomu wieków to wcale nie musiała być głupia gąska, której trzeba we wszystkim pomóc. Konstancja jest sprytna, przebojowa i choć dużo jej brakuje do wygadanej i cwanej Eleonor, to potrafi postawić na swoim wykorzystując posiadane atuty.

Katarzyna Kwiatkowska kolejny raz udowadnia, że jest świetną pisarką. Ma pomysł na fabułę, który konsekwentnie realizuje, potrafi stworzyć ciekawe charakterologicznie postacie, umie zaskoczyć czytelnika, ma dobry styl – owszem nawiązujący do powieści Agathy Christie, ale powiedzmy sobie szczerze jakby nie napisać kryminału retro zawsze znajdziemy w nim coś ze stylu Królowej, w końcu ona stworzyła pewnego rodzaju normę dla dobrego kryminału, zasady, którymi każdy kryminalny autor powinien się kierować – sztuką natomiast jest wprowadzenie tych reguł w taki sposób, by nie zatracić własnego pomysłu i Kwiatkowska to potrafi. Wykreowała wspaniałych bohaterów i rewelacyjną atmosferę książki, włożyła mnóstwo pracy w sprawdzenie i przełożenie na papier jak wyglądała Europa 1900 roku zarówno pod względem politycznym, jak i geograficznym. Podróże, które odbywają Konstancja z Victorią, a także pozostali bohaterowie są pokazane krok po kroku jakby autorka sama przemierzyła te wszystkie trasy. Szczegóły jakimi operuje świadczą o ogromnej pracy merytorycznej i przywiązaniu do drobiazgów, tak ważnych w tego typu powieści.

Cóż mogę więcej powiedzieć? „Zobaczyć Sorrento i umrzeć”  to świetna książka, którą warto przeczytać, bo ani trochę nie odbiega stylem i cudownością fabuły od pozostałych powieści Katarzyny Kwiatkowskiej. Ogromnie żałuję, że autorka dopiero teraz zaczyna być rozpoznawalna, a jej książki czytane, bo to naprawdę wspaniałe lektury.  I mam za złe wydawnictwu Znak, że „Zbrodnia w szkarłacie” ukaże się dopiero w sierpniu, a nie jak zapowiadano w czerwcu. Tyle czekania na dobry kryminał to prawdziwa zbrodnia.