Slow fashion. Modowa rewolucja – Joanna Glogaza

Od kilku lat jestem fanką bloga The Style Digger. Uwielbiam podejście autorki do mody, ale i do życia. Bardzo spokojne, przemyślane, począwszy od ubrań, a skończywszy na jedzeniu. Asia nigdzie się nie spieszy, nawet jeśli się spieszy. Wiem, masło maślane, ale tak właśnie to wygląda. Na zdjęciach zawsze uśmiechnięta, choć nie zawsze w oczywisty sposób. Szczęśliwa, spełniona, zadowolona z życia kobieta. Gdy poinformowała czytelników bloga, że wydaje książkę, wiedziałam, że ją przeczytam. Bo choć nie interesuję się modą, to przecież porządki w szafie zrobiłam już dawno temu, a kompletowanie nowej, spójnej garderoby ciągle trwa (i jeszcze długo potrwa), więc książka Asi na pewno mi się przyda.

Nawet nie wiecie jak bardzo miałam rację. „Slow fashion. Modowa rewolucja” może naprawdę dokonać rewolucji… w niejednej szafie. Jest tylko jedna zasada – trzeba chcieć tej rewolucji. Jeśli nie jesteś gotowa na takie zmiany, to nic Cię do nich nie przekona. I bardzo podoba mi się podejście autorki, która nie przekonuje na siłę do zmiany sposobu myślenia. Kochasz swoją wypełnioną ciuchami szafę, nie ma sprawy, twoja szafa, twoje życie. Jeśli jednak chcesz coś zrobić, to ta książka na pewno Ci pomoże. Ja wprawdzie już posprzątałam swoją szafę, ale i tak uzyskałam mnóstwo ciekawych i przydatnych informacji, które wykorzystam przy zakupach. Joanna Glogaza pisze bowiem nie tylko o tym jak uporządkować szafę, ale też jak rozsądnie kupować. W książce można znaleźć rozmowę z profesjonalną krawcową, która mówi, co warto uszyć na zamówienie, a co kupić. Jakie przeróbki opłaca się wykonać, a co jest zbyt drogie w stosunku do ceny kupionego ubrania. I rozdział dla mnie najważniejszy – rodzaje materiałów. Joanna od kilku miesięcy prowadzi własną firmę produkującą piżamy. Byłam na stronie, sprawdziłam, rzeczywiście piękne, choć ceny raczej mocno powyżej przeciętnej. Ale wiecie co? Kupiłabym taką piżamę. I jak będę wymieniać obecne to pewnie to zrobię. Dlaczego? Bo są z dobrych materiałów, nic sztucznego, żadnego poliestru, w którym się człowiek poci i budzi mokry, zamiast wyspany. Do tego pięknie uszyte. I tak wierzę w to, że właśnie takie są. Nie spiorą się po trzech praniach, nie rozejdą się szwy, a ja będę się w nich dobrze czuć. Prowadząc firmę ubraniową Joanna musi mieć pojęcie o materiałach, choćby minimalne, ale jednak większe niż przeciętny kupujący. W książce opisuje więc rodzaje materiałów, które są naturalne, sztuczne, domieszki, co warto kupić, a z czego bezwzględnie rezygnować. Na co zwracać uwagę przy zakupach, czego się wystrzegać, a co brać (prawie) w ciemno. Wreszcie wiem co to jest ten cholerny modal, tak ostatnio modny!

„Slow fashion. Modowa rewolucja” to książka, która pomoże Ci na każdym etapie budowania garderoby. Nieważne, w którym momencie teraz jesteś, sprzątasz szafę, wyrzucasz ubrania, spisujesz listę potrzebnych ciuchów, robisz już zakupy, w każdej z tych czynności Joanna Ci pomoże. Przeprowadzi jak po sznurku przez gąszcz metek i sklepów. Pokaże jak wybrać to co dla Ciebie najlepsze, najbardziej twarzowe, najwygodniejsze. Nie każe Ci tworzyć listy dziesięciu must have twojej szafy. Nie musisz mieć obowiązkowo beżowego trenczu i klasycznych szpilek, małej czarnej ani balerin. Masz stworzyć garderobę, która będzie dla Ciebie odpowiednia na każdą okazję, tak byś mogła otworzyć swoją piękną szafę i bez zastanowienia wybrać odpowiedni strój. Wyobraź sobie ile czasu zaoszczędzisz. A przy tym autorka niczego nie narzuca. Nie krytykuje, nie osądza. Pokazuje pewną drogę, a ty sama decydujesz czy chcesz nią podążać. Bardzo mi się to podobało, zwłaszcza w porównaniu z czytanymi przeze mnie ostatnio książkami Dominique Loreau, gdzie protekcjonalny ton autorki potrafi wkurzyć lub/i zniechęcić. W „Slow fashion. Modowa rewolucja” tego nie ma. Książkę czyta się trochę tak, jakby rozmawiało z przyjaciółką przy kawie. Lekko, beztrosko, przyjemnie. A jednocześnie lektura daje tak niesamowitą energię i motywację do działania. Przyznam, że sama przerwałam czytać w pół zdania, żeby podejść do szafy i wywalić z niej dwie sukienki poliestrowe, w których obskoczyłam kilka wesel, ale nie nosiłam ich od dwóch lat, a wisiały jeszcze tak na wszelki wypadek. Poza tym podoba mi się w tej książce to, że autorka nie poszła na łatwiznę i nie przekopiowała do niej treści bloga, lekko tylko obrobionych, ale w zdecydowanej większości stworzyła zupełnie nowe teksty, dzięki czemu książka i blog świetnie się uzupełniają.

Do kogo skierowana jest „Slow fashion. Modowa rewolucja”? Na pewno nie do wszystkich. Jeśli nie chcesz niczego zmieniać to nikt i nic Cię nie przekona. Ale jeśli tli się w tobie mała potrzeba porządków w ciuchach, czujesz, że masz ich za dużo, że chciałabyś coś z tym zrobić, ale nie wiesz jak zacząć, albo jeśli utknęłaś na etapie zakupów, ta książka jest dla Ciebie. Spróbuj, może właśnie ty dokonasz modowej rewolucji.