Fortuna i namiętności: Klątwa

Gdy zobaczyłam zapowiedź nowej powieści Małgorzaty Gutowskiej – Adamczyk Fortuna i namiętności: Klątwa wiedziałam, że będę czekać na ten tytuł z ogromną niecierpliwością. Bo nazwisko autorki daje mi gwarancję doskonałej lektury. Po mojej ukochanej  Cukierni pod Amorem i bardzo dobrej dwutomowej kontynuacji Podróży do Miasta Świateł nie mogłam doczekać się nowej książki. I w końcu ją mam. Drżę z niepokoju czy spełni moje oczekiwania, czy się nie zawiodę, bo choć jak wspomniałam autorka jest dla mnie gwarancją samą w sobie to jednak nawet najlepszym zdarzają się wpadki. Ale nie Gutowskiej – Adamczyk! O nie!

Fortuna i namiętności: Klątwa to pierwsza część (co mnie niesamowicie wkurza, bo nie lubię czekać kolejnego roku, by poznać losy bohaterów) historii miecznikowej Zofii Niezgodzkiej, wdowy po mieczniku Atanazym Niezgodzkim oraz kasztelana Jandźwiłła, jego córki Cecylii i synów Jana i Stanisława oraz podstarościego Hadziewicza i Bartka Rabińskiego. To oni wysuwają się na pierwszy plan będąc najważniejszymi postaciami książki. Ich losy w dziwny sposób splatają się ze sobą za sprawą klątwy rzuconej przez dziewczynę oskarżoną i spaloną na stosie za czary. Ta klątwa ma wpływ na całe ich życie. Rzecz dzieje się na Litwie w 1733 roku, a więc w okresie istnienia Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Tłem historycznym jest śmierć króla Augusta II i wolna elekcja. Przepychanki, potyczki, bunty, zabieganie o poparcie i względy pomiędzy stronnikami Stanisława Leszczyńskiego i Augusta Wettina. I przede wszystkim romans i trudne wybory, decyzje które mogą bohaterów pogrążyć lub wynieść ponad innych.

Uwielbiam sposób kreowania bohaterów przez autorkę. Przemiana poszczególnych postaci, przechodzenie ich na stronę wroga lub przyjaciela, szczerość i otwartość kontra hipokryzja i czysta kalkulacja. Każdy ma jakieś sekrety, widzimy bohaterki, które zasługują bez mała na miano świętych za życia i takie, którym wydaje się, że świat powinien im się kłaniać w pas. Mężczyźni szarmanccy, rycerscy, ale też przebiegli kombinatorzy, którym nie straszne żadne sądy. Autorka świetnie ukazała dwulicowość postaci, ale także przemianę niektórych z nich.

Fabuła również niezwykle ciekawa, choć przyznaję, że doszłam do takiego stwierdzenia dopiero po kilku dniach od skończenia lektury. Dlaczego? Bo mój pogląd na fabułę tej książki jest trochę wypaczony, ponieważ patrzę na nią przez pryzmat mojej ukochanej Cukierni pod Amorem. Niestety albo stety ta trylogia stała się dla mnie w pewnym stopniu wyznacznikiem tego jak powinno się pisać powieści historyczno-obyczajowe. Fortuna i namiętności: Klątwa rozgrywa się w 1733 roku, a więc pięćdziesiąt lat przed rozbiorami i ostatecznym upadkiem Rzeczypospolitej. Trochę nie moje to historyczne czasy, nie przepadałam nigdy za tym okresem, zdecydowanie wolę XIX wiek, stąd też zapewne moje upodobanie do Cukierni . Jednak autorki wybrała na akcję książki moment, kiedy Rzeczpospolita nie jest już potęgą, a staje się obiektem zainteresowania państw sąsiednich. Doskonale obrazuje walkę szlachty o wpływy, przekupstwo i dbanie o interesy własne, a nie państwowe. I ten główny wątek obyczajowy świetnie poprowadzony, aż się chce czytać. Żadnego przynudzania, dłużyzn, akcja wartko biegnie, a czytelnik przewraca kolejne kartki nie wiadomo kiedy. Tak zdecydowanie tego było mi trzeba, po słabym Dante na tropie. A teraz muszę czekać pewnie kolejny rok na dalszy ciąg historii Zofii i Cecylii.