Stephanie oh Stephanie jak można Cię nie kochać?

UWAGA TEKST ZAWIERA SPOILERY

Jestem właśnie po lekturze kolejnych tomów Śliwki, „Parszywa dwunastka” i „Złośliwa trzynastka”. I taka refleksja mnie nachodzi – jak Janet Evanovich to robi, że mimo, iż właściwie każdy tom jest taki sam, schemat kolejnych przygód Stephanie jest prawie zawsze identyczny, z drobnymi odstępstwami, ale jednak wszystkie ‘odcinki’ są podobne (piszę odcinki, bo z każdą kolejną częścią przekonuję się, że te książki to świetny materiał na serial) to ciągle czyta się to tak samo dobrze i się nie nudzi. Naprawdę. Mimo, że wiem, że:


a)    Auto Stephanie na pewno wybuchnie/spłonie/zostanie zmiażdżone
b)   Komandos będzie krążył wokół jak satelita i nie wiadomo zdziała coś czy nie, bo teoretycznie wiadomo, że raczej nie, ale ta nutka niepewności, że może jednak autorka nas zaskoczy – tam jest pełno niedopowiedzeń w tej relacji
c)    Morelii i Komandos będą wspólnie czuwać nad bezpieczeństwem Stephanie – swoją drogą nawet jakiegoś tarcia między nimi nie ma, znaczy Morelli kontra Komandos, oni tacy zgodni są
d)    Babcia Mazurowa: – będzie mieć nowego narzeczonego, albo przynajmniej będzie się starać o to; – otworzy jakąś trumnę w domu pogrzebowym; – ubierze się w jakiś arcyciekawy strój tudzież powali Grajdoła nową fryzurą; – będzie strzelać
e)     Lula: – będzie strzelać; będzie strzelać; będzie mieć świecące stroje; chociaż w #13 wkracza na nowe terytorium
f)    Będą wielkie problemy z kolejnymi NS-ami, w wyniku czego Stephanie będzie upaćkana sosem, przemoknięta, ubłocona, itp. i zdecydowanie nie będzie przypominać kobiety wartej pożądania.

I tak właśnie wygląda „Parszywa dwunastka”, bo w zasadzie to ten tekst miał być jej recenzją. Ciężko napisać coś nowego. Oo mogę dodać, że Stephanie i Lula będą szukać jednego z NS-ów w sex shopie i oczywiście Lula nie omieszka zrobić zakupów. Poza tym najważniejszą różnicą w porównaniu do pozostałych tytułów serii jest uczynienie Komandosa pierwszoplanową postacią. Tym razem wszystko kręci się wokół niego, a Stephanie jest nieco w tle, co nie zmienia faktu, że dostarcza mnóstwo rozrywki czytelnikowi. I jeszcze jedno na koniec. Ja wiem, że wszyscy dookoła powtarzają, że każda książka stanowi odrębną całość i można je czytać nie po kolei, ale ja (znana z tego, że wiele serii czytała nie po kolei, czasami nawet o tym nie wiedząc) uważam, że właśnie tę serię należy poznawać w odpowiedniej kolejności. To, że na wstępie każdej książki jest coś w stylu życie Stephanie w pigułce, nie oznacza, że potem nie ma rzeczy, które by w jakiś choćby najdelikatniejszy sposób nie nawiązywały do wcześniejszych wydarzeń. Najlepszym tego przykładem są relacje Stephanie z Komandosem i jej związek z Morellim – to trzeba poznawać po kolei.

Aha i jeszcze jedno. Myślałam, że tylko ja to zauważyłam (po przeczytaniu kilku recenzji na LC okazało się, że nie tylko ja), albo co gorsza, że przegapiłam jakiś fragment, ale między #11 a #12 tomem jest pewna nieścisłość – mianowicie Stephanie rzuciła w #11 części pracę u Vinniego, a w #12 ponownie pracuje jako łowca nagród u swojego kuzyna, czy ktoś mi może powiedzieć, czy był gdzieś taki moment w książce, gdzie było powiedziane, że wróciła do pracy? Bo ja sobie nie przypominam.