How To Get Away with Murder

http://www.filmweb.pl/serial/How+to+Get+Away+with+Murder-2014-710594
Nowa produkcja królowej seriali Shondy Rimes budzi moje wielkie nadzieje. „How To Get Away with Murder” to historia prawniczki, wykładowcy, która wraz ze swoimi studentami podejmuje się trudnych spraw, nie pytając czy jej klient jest winny czy nie, po prostu robi swoje. Jednocześnie sama zostaje wplątana w zbrodnię.

Podchodzę do tej serii z dużą dozą optymizmu. Shonda Rimes jest autorką sukcesu genialnego „Scandalu” i podobno jeszcze bardziej genialnych „Chirurgów” (nie oglądam, bo nie lubię seriali medycznych – dwa wyjątki były „House M.D.” i” ER”), którzy mimo jedenastego (?) sezonu nadal trzymają poziom.  Jak ona się za coś zabiera to musi odnieść sukces. Druga kwestia to oczywiście tematyka. Uwielbiam kryminały, dramaty prawnicze i wszelkie opowieści, gdzie bohaterem są zagadki, tajemnice i sekrety. Po trzecie Viola Davis. Świetna aktorka. I powiem Wam, że w roli profesor Annalise Keating wymiata. Naprawdę – wymiata.

W sumie „How to get away with murder” (już boję się polskiego tytułu, po tym jak zobaczyłam, że „Reign” będzie emitowane pt. „Nastoletnia Maria Stuart”) to nie jest nic nowatorskiego. Na razie. Bo sądząc ze sposoby prowadzenia akcji, retrospekcji i pomysłów Shondy można się spodziewać wszystkiego. „Scandal” jest jedynym serialem, który potrafi mnie zaskoczyć i mam nadzieję, że z „How to get away with murder” będzie podobnie. Jestem po dwóch odcinkach i mogę powiedzieć tylko tyle: ‘wiem, że nic nie wiem’. To co w pierwszym odcinku wydawało mi się oczywiste, nagle okazuje się zupełnie czymś innym. Scenarzyści plączą wątki, mylą tropy, oby tylko nie pogubili się w tej misternej sieci kłamstw pomieszanych z prawdą.

Mamy więc rewelacyjną Violę Davis w roli głównej i grupę studentów, patrzących na nią z uwielbieniem, a jednocześnie przerażonych wizją zawiedzenia Pani Profesor. Studentów, którzy wydawałoby się zrobią wszystko dla swojej mentorki i w tym miejscu wszystkie teorie, które miałam po pierwszym odcinku upadły. Drugi epizod wywrócił wszystko do góry nogami, a mój komentarz był następujący: „coraz mniej rozumiem, coraz bardziej mi się podoba”.

Serial naprawdę ma potencjał i choć momentami zalatuje mi konwencją mocno nastoletnią – sama nie wiem do jakiej innej serii można by porównać „How To Get…”, mam gdzieś na końcu języka, ale nie mogę sobie tego uświadomić – to zapowiada się na bardzo ciekawą i niestandardową produkcję. Pierwszy sezon obejmuje trzynaście odcinków, mam nadzieję, że nie spieprzą tego i w przypadku sukcesu, nie przeciągną zagadki na kolejne sezony. Jedna z czytelniczek napisała w komentarzu pod „Serialową jesienią”, że „How to Get…” ma stanowić zamkniętą całość. I choć pewnie tęskniłabym za serialem, gdyby tak się stało, to jednak byłoby to dobre rozwiązanie. Jednocześnie nie bardzo widzę rozwiązanie, które mogłoby pozwolić, by w kolejnych sezonach byli ci sami bohaterzy, a nowe tajemnice. Serial straciłby sens.