Tytuł „Absurdy PRL-u” wydaje mi się trochę nieadekwatny do tematyki książki. Owszem autorzy poruszają takie kwestie jak wieczny brak papieru toaletowego, czy puste półki w sklepach, tłumaczone absurdalnymi właśnie argumentami. Jednak zdecydowana większość rozdziałów opowiada smutne czy wręcz tragiczne historie, jak afera mięsna, organizacja Służba Polsce czy historia Włady Bytomskiej. Poza wspomnianymi autorzy opisują również takie sztandarowe produkty PRL-u jak Pewexy, perfumy Pani Walewska i Brutal (które do dziś są produkowane), znikający cukier, brak mięsa, brak papieru toaletowego, kolejki za wszystkim, bloki z wielkiej płyty. Przeczytamy także niezwykłą historię Stefana Dacenki, który wydostał ojca z radzieckiej tajgi po wielu latach oraz dowiemy się dlaczego Polska mimo rewelacyjnej kadry naukowo – technicznej nie została potęgą w dziedzinie informatyki czy motoryzacji.
„Absurdy PRL-u” Piotra Lipińskiego i Michała Matysa to doskonała pozycja historyczna. Opisuje wiele spraw, które nie zostały poruszone w żadnej pozycji o podobnej tematyce, którą było mi dane przeczytać. Jak choćby historia przedwojennej komunistki Włady Bytomskiej, która stała się symbolem Polski Ludowej. Książka przybliża wiele spraw, które część czytelników będzie pamiętać i wspominać lepiej lub gorzej, a część będzie miała okazję poznać czasy młodości rodziców czy dziadków.
Praca wykonana przez autorów to kawał solidnej dziennikarskiej roboty. Lipiński i Matys dotarli do wielu osób, którzy pamiętali bądź uczestniczyli w opisywanych w książce wydarzeniach. Spotkali się m.in. z Jackiem Karpińskim, pionierem polskiej informatyki, który miał głowę pełną pomysłów, do których realizacji nie dopuściły niestety władze ludowe. Takich przykładów blokowania inicjatywy i kreatywności ludzi jest w omawianej pozycji mnóstwo. Cinkciarze (tak, ich także zaliczyłabym do tej grupy), badylarze, konstruktorzy samochodów, komputerów i pewnie jeszcze wiele innych środowisk zawodowych nie mogli w pełni rozwinąć skrzydeł, wykazać się kreatywnością, bo absurdalne przepisy i odgórne nakazy blokowały wszystko co wychodziło poza ustalone normy. Jedyną normą, którą można było przekroczyć, to ta dotycząca wykonanej pracy. Ale i tu dochodziło do absurdów. Przodownicy pracy wykonywali po 200, 300 a nawet 800% normy, za co oczywiście byli nagradzani przez rządzących, czasem medalem, ale zdarzały się talony na samochody czy dodatkowe bony (kartki) na mięso czy cukier.
„Absurdy PRL-u” to książka doskonała dla fanów epoki (a tych jest coraz więcej), świetny prezent dla rodziców oraz źródło wiedzy dla młodego pokolenia. Dzięki tej lekturze wszystkie ‘niesamowite’ historie nabierają realnych kształtów, pozwalając uwierzyć w to, że rzeczywiście władza podejmowała aż tak głupie i bezsensowne decyzje. Polecam zarówno tę pozycję, jak i wcześniejsze z tego cyklu, ponieważ są rewelacyjnie napisane, lekko, z polotem, doskonale się je czyta i stanowią niewyczerpane źródło wiedzy i wspomnień. Oby więcej takich książek na naszych półkach.