Kurhanek Maryli

Twórczość Ewy Bauer poznałam przy okazji lektury „W nadziei na lepsze jutro” i „Kruchość jutra”.  Obie pozycje przypadły mi do gustu i liczyłam, że autorka nie poprzestanie na tych dwóch tytułach. Jednak „Kurhanek Maryli” to powieść zupełnie inna niż historia Anny, bohaterki poprzednich książek. Marta wyszła za mąż, wydawałoby się z miłości i z rozsądku. Naprawdę kochała Piotra, a to że miał przed sobą obiecującą przyszłość, że mogła z nim stworzyć rodzinę, której nigdy nie miała było tym, co przeważyło szalę. Spełniała każde życzenie małżonka, lecz chciała również realizować własne marzenia, zdać maturę, skończyć studia, urodzić dziecko. Dość szybko zdała sobie jednak sprawę z pułapki, w którą wpadła. Piotr nie był księciem z bajki, to były tylko pozory. Dla otoczenia był idealny, dla Marty okrutny i to w najgorszy możliwy sposób – na każdym kroku wpędzał ją w kompleksy i poczucie winy.  

Powyższy opis sugerowałby, że historie Anny i Marty są podobne. Jednak jest to mylne wrażenie. W dalszej części opowieści ich drogi się wyraźnie rozmijają i bohaterki nie mają ze sobą nic wspólnego. Poznajemy przeszłość Marty, szczęśliwe dzieciństwo u boku ukochanej babci, ucieczkę z domu i zagubienie w wielkim mieście. Potem ‘Kopciuszek’ spotkał swojego księcia, ale niestety nie żyli razem długo i szczęśliwie.

Ewa Bauer gra na emocjach. Moich i Waszych. Historia, którą opowiedziała w „Kurhanku Maryli” chwyta za serce i duszę. Przy okazji „Malowniczego” Magdy Kordel pisałam, że nienawidzę płakać nad książką. W ogóle nie lubię smutnych historii. Jednak są takie powieści, obok których nie sposób przejść obojętnie, nawet jeśli wiemy, że wylejemy morze łez, i do takich należy właśnie „Kurhanek Maryli”. Wzrusza. To jest największa zaleta i największa wada tej książki (jeśli ktoś nie lubi płakać). Autorka bardzo sugestywnie opisuje życie Marty, pewnie dlatego, że jest ono tak bardzo realne. Bo bohaterkami tej historii mogłaby być każda z nas. I dlatego wywołuje tak żywe reakcje, wzbudza emocje, o które większość czytelniczek pewnie by się nie podejrzewała. Pokazuje, że świat, który wydaje nam się idealny, wcale taki nie jest, a bajkowe z pozoru życie, to bardzo często historia z drugim dnem.

„Kurhanek Maryli” to historia zagubionej kobiety. Kobiety walczącej o własne szczęście, uczącej się by stawiać na siebie i liczyć na siebie. Pragnącej odnaleźć własne ja i móc je zachować. Być samodzielną, mieć własne zdanie i podejmować własne decyzje. Kochać i być kochaną. Mieć poczucie własnej wartości i być jej świadoma. Wydaje się takie proste, prawda? A wcale nie jest. Często właśnie walka o własne ja to najtrudniejsze zadanie z jakim przyjdzie nam się zetknąć w życiu.

Talent literacki Ewy Bauer rozkwita z każdą kolejną książką. „Kurhanek Maryli” to najlepsza jej powieść, w której autorka skupiła się nie tylko na wstrząsającej historii bohaterki, ale również na przekazie do czytelników. Walczcie o swoje, nie dajcie sobie wmówić, że jesteście kimś słabszym, kimś gorszym, że nie należy się z wami liczyć. Wierzcie w siebie, bo tylko będąc szczęśliwą możecie dać szczęście innym.

„Kurhanek Maryli” to jedna z tych książek, przy której będą wam potrzebne chusteczki. Wykańcza psychicznie, rujnuje emocjonalnie, wzbudza współczucie, złość, ale i nadzieję. I to jest chyba najważniejszy element tej historii – nadzieja, która pozwala wierzyć w poprawę losu. Sięgnijcie po tę niezwykłą powieść, bo niejednokrotnie was ona zaskoczy, zasmuci i pewnie czasami wkurzy. Jednak po jej przeczytaniu spojrzycie inaczej na własne życie i być może docenicie sprawy, które do tej pory były wam obojętne. 

Za książkę z przepiękną dedykacją serdecznie dziękuję autorce, Pani Ewie Bauer