Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy

Któż nie zna Stephanie Plum – szalonej łowczyni nagród, której przygody podbiły serca czytelników na świecie jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, a w Polsce triumfy święcą dopiero teraz. Sama długo nie mogłam się zebrać do czytania, w końcu w sierpniu ubiegłego roku sięgnęłam po pierwszy tom „Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy” i przepadłam, choć na krótko.  

Pierwsza część stanowi wprowadzenie do cyklu, który obecnie ma już dwadzieścia tomów (w czerwcu br. Premiera tomu dwudziestego pierwszego). Poznajemy Stephanie, która właśnie rozpoczyna pracę jako łowca nagród, a dokładniej agent ds. poręczeń w firmie Vincenta Pluma. Jej zadaniem jest doprowadzanie na policję osób, które nie stawiły się na rozprawie, a ich poręczycielem był kuzynek naszej bohaterki, Vinnie.  Jako, że Stephanie to kobieta nietuzinkowa to i jej sposób wykonywania pracy jest delikatnie mówiąc niecodzienny, a gdy jeszcze do akcji wkracza babcia Mazurowa, to można spodziewać się fajerwerków i niekontrolowanych wybuchów śmiechu.  Ale żeby i trochę romansu było to Stephanie ma u boku dwóch facetów. Z gliniarzem Joe Morellim wychowała się na jednym podwórku, a ich ‘przyjaźń’ przebiegała dość nietypowo, tak jak nietypowo rozpoczęła się cała znajomość. Komandos to z kolei także łowca nagród, pracujący od czasu do czasu dla Vinniego Pluma. Zarówno Morelli jak i Komandos stanowią swego rodzaju wsparcie dla Stephanie, gdy ta ma problem z kolejnym zleceniem, a że krew nie woda…

Ubawiłam się setnie przy tej lekturze. Przygody Śliwki pochłania się w tempie ekspresowym, śmiejąc się do rozpuku co drugą kartkę. Nie ukrywam, że moją największą sympatię (jak i chyba większości czytelników) zdobyła nieobliczalna babcia Mazurowa, jej pomysły i akcje w domu pogrzebowym zasługują na osobną książkę, a co najmniej opowiadanie, choć z drugiej strony, chyba właśnie to, że babcia jest postacią drugoplanową i tak wskakuje w najmniej odpowiednich momentach, sprawia, że jej wątek jest tak barwny i ciekawy. Największe zalety historii o Stephanie Plum – spora dawka humoru, lekkość odbioru, genialna główna bohaterka, fantastyczne postacie drugoplanowe, ze wskazaniem na babcię i Lulę oraz dwa męskie ciacha, którym Śliwka nie może się oprzeć. Świetna komedia kryminalna z niewielką domieszką romansu to gwarancja, że wieczór spędzony w towarzystwie Stephanie będzie udany.