O ziemiańskim świętowaniu

W okresie Bożego Narodzenia zawsze czytam mniej, a więc wybieram lektury lżejsze, o mniejszej objętości i najczęściej są to kryminały Agathy Christie. Grudzień, ciemno, zimno, śnieg – idealny klimat do czytania kryminałów. Święta 2013 przypominały raczej Wielkanoc, pogoda iście wiosenna to i do zbrodniczych historii mnie nie pchało. Wybrałam więc książkę, która połączyła motywy świąteczne, czyli „O ziemiańskim świętowaniu” Tomasza Adama Pruszaka.

Autor przedstawia tutaj różne schematy obchodzenia świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy w trzech zaborach: rosyjskim, pruskim i austriackim. Dlaczego mówię o schematach? Bo każdy region Polski pod zaborami miał swoje własne tradycje, częściowo też związane lub przejmowane od zaborców. 

Na pierwszy ogień poszło Boże Narodzenie. Autor nie ogranicza się jednak tylko do opisu samych świąt, ale prezentuje również szeroki zakres przygotowań z nimi związanych. Przytoczone relacje i wspomnienia odsłaniają kulisy podróży świątecznych, kiedy to dzieci wracały ze szkół do domów. Podróży często bardzo długich i odbywanych w trudnych warunkach. Zdecydowana większość rodzin ziemiańskich spędzała bowiem święta w swoich wiejskich posiadłościach, dworach i pałacach, do których trzeba było dotrzeć, a wtedy ani dobrych dróg nie było, a i zima była zimowa,  a nie wiosenna jak teraz.

Jak już jednak udało nam się dotrzeć na święta do domu, to tam czekały same wspaniałości. Pruszak opisuje przygotowania do świąt, połowy karpi, pieczenie ciast, ubieranie choinki i wyrabianie ozdób choinkowych, także tych robionych ręcznie w domach przez dzieci. Przytacza szereg opowieści i anegdot związanych z psikusami jakie dzieci robiły domownikom, zwłaszcza pracownikom kuchni, skąd były notorycznie przeganiane, żeby nie przeszkadzały, choć oczywiście było wiele domów, w których najmłodsi asystowali przy przygotowywaniu dań wigilijnych.

Kiedy nadchodziła nareszcie Wigilia, mężczyźni najczęściej spędzali ten dzień na polowaniu. Wieczorem zaś zasiadano do tradycyjnej kolacji, na której podawano najróżniejsze potrawy i tutaj te odmienne zwyczaje są chyba najbardziej widoczne. W zależności od regionu Polski i zaboru pod którym się on znajdował podawano na stół różne zupy, różne gatunki ryb i na różne sposób przyrządzone, ponadto kapustę, gołąbki, łamańce z makiem. Okres świąteczny i dni poświąteczne upływały przede wszystkim na polowaniach i wspólnym spędzaniu czasu w gronie rodzinnym, wzajemnych odwiedzinach. Tradycyjnie również przyjmowano kolędników, którzy pukali do domów, choć nie wszędzie był to mile widziany zwyczaj.

Równie obszernie autor przedstawia Wielkanoc, także rozpoczynając od opisu podróży na święta. W tej części Pruszak skupia się jednak przede wszystkim na przygotowaniach do świąt. Okres Wielkiego Postu postrzegany jako czas pokuty, oczyszczenia, z obowiązkowymi dniami, kiedy nie spożywano w ogóle mięsa (i nie był to tylko piątek). Dzieci także uczono od małego, że jest to czas szczególny.

Najciekawszym rozdziałem w tej części jest opis Wielkiego Tygodnia. Był to bowiem nie tylko czas ważny pod względem duchowym, ale także kulinarnym. To wtedy w ziemiańskich kuchniach działy się cuda, a najważniejszym z nich było pieczenie bab wielkanocnych. Nieudana baba to była hańba dla kucharki i pani domu. A w każdym dworze bab pieczono kilkadziesiąt i nie były to takie baby jak obecnie, ale duże, wysokie na kilkadziesiąt centymetrów. Poza tym były tradycyjne mazurki, pieczone według różnych przepisów, z różnymi dodatkami i odmiennie zdobione. Nie mówiąc już o tym, że wiele domów, gospodyń miało własne specjalności, a to szynki, a to mięsa czy ciasta przyrządzane wedle tajnej receptury.

Kolejno przedstawiono opis święconki, która często odbywała się nie w kościele, ale w dworach lub kaplicach wybudowanych na ich terenie. Związane to było z dużymi odległościami między wsią a kościołem, wówczas ksiądz przyjeżdżał i święcenie odbywało się w domu i przed nim, ponieważ przychodzili nie tylko ziemianie, ale również okoliczni mieszkańcy wsi. W Wielkanoc po mszy bardzo często proboszcz zapraszał jeszcze właścicieli ziemskich na śniadanie lub odwrotnie, jechał do kolatorów, gdzie był podejmowany wystawnym poczęstunkiem. Na koniec Pruszak szeroko rozpisuje się na temat Śmigusa – Dyngusa, zwyczaju praktykowanego nie tylko na wsiach, ale również w dworach, choć na określonych warunkach.

„O ziemiańskim świętowaniu” Tomasza Adama Pruszaka, to bardzo ciekawa pozycja traktująca o świętach w przedwojennej Polsce. Autor skupił się na najważniejszych momentach zarówno podczas przygotowań jak w trakcie samych świąt. Mnóstwo opisów, wspomnień, cytatów z pamiętników czynią tę książkę wartościową lekturą, zwłaszcza dla osób zainteresowanych tym okresem. Jedyne co mogę autorowi zarzucić to styl pisania. Poprawny jak najbardziej, ale dość monotonny, jakiś taki ciężki i męczący. Nie mogłam przeczytać więcej jak kilkanaście stron dziennie, dlatego lektura choć dobra to jednak zabierająca sporo czasu, przez co część informacji umyka czytelnikowi. Pod względem edytorskim PWN jak zwykle nie zawiódł  i przedstawił pięknie wydaną i dopracowaną pozycję, z ogromną ilością fotografii, drzeworytów, przedrukami menu świątecznych. Najlepiej czytać podczas świąt!