Purpurowy całun Stella Duffy

Theou doron  (darem od Boga) – tak nazywał Teodorę, jej mąż, cesarz bizantyjski Justynian I. Jeden z największych i najważniejszych władców w historii świata, zawdzięczający tę pozycję zarówno sobie i ogromnej wiedzy jaką posiadał, jak również Teodorze, cesarzowej z ludu, dla której pochodzenie było zarówno powodem do dumy jak i nieustannie wytykaną wadą.

„Purpurowy całun” to dalszy ciąg historii Teodory, cesarzowej Konstantynopola. Kobiety, która przeszła trudną drogę od aktorki i kurtyzany do najważniejszej damy w państwie. Jest rok 527 Teodora i Justynian zasiadają na tronie cesarskim. Jednak ich rządy nie będą łatwe. Nadal walczą ze sobą dwa odłamy chrześcijaństwa, do tego powstanie Nika niszczy Konstantynopol, płonie ukochany kościół Teodory Hagia Sofia i giną jej przyjaciele. Ale Teodora zostaje, wie, że rola cesarzowej, którą przyszło jej grać to coś nieodwołanego, coś czego nie wolno porzucić i odrzucić. Kiedy Justynian podejmuje decyzję, by opuścić miasto, cesarzowa wypowiada znamienne słowa „Purpura cesarska jest najwspanialszym całunem”*. I kto wie, czy właśnie ten moment i te słowa nie zadecydowały o dalszych losach bizantyjskiego świata.

Stella Duffy opisuje Teodorę jako kobietę charyzmatyczną, mądrą, znającą swoje miejsce na dworze cesarskim. „Purpurowy całun” opisuje życie Teodory od momentu nałożenia purpury do śmierci. Przedstawia ją jako doskonałego polityka, żoną i kochankę oraz gorliwą chrześcijankę. Teodora, aktorka zagrała najtrudniejszą w swoim życiu rolę cesarzowej. Podejmowała trudne decyzje, kiedy Justynian nie mógł rządzić sam, nie bała się powstania, wojska, spiskowała, intrygowała i knuła. Zdarzało się, że w jej imieniu truto i zabijano, choć Teodora pozornie nie miała z tym nic wspólnego. Po prostu niektórzy ludzie odgadywali jej myśli i pragnienia pozbycia się tego czy innego przeciwnika. Wydaje mi się, że Duffy odmalowała portret Teodory bardzo realistycznie, pokazała jej wady i zalety, zwłaszcza te pierwsze przeważały, ale jeśli wziąć pod uwagę trudne czasy, w których żyła, decyzje, które przyszło jej podejmować i wszechobecne zagrożenia dla państwa, miasta i tronu, Teodora była najlepszą cesarzową, jaką mógł w tym ciężkim okresie mieć Rzym. Bardzo mi się podobał stosunek Justyniana do Teodory. Choć ich małżeństwo było tak naprawdę zaaranżowane, pokochali się miłością prawdziwą i trwałą, a sposób w jaki cesarz traktował swoją małżonkę, troskliwie, z szacunkiem urzekł mnie. Ich miłość widać zarówno w gestach jak i w słowach, czego dowodem może być nazywanie cesarzowej Theou doron.

Autorka świetnie uchwyciła problematykę tamtych czasów. Opisała powstanie Nika, które w dużym stopniu zniszczyło Konstantynopol, przedstawiła tzw. dżumę justyniańską, która szalała w mieście około 542 roku, widać, że przeprowadziła szczegółowe badania historyczne i przyłożyła się do pracy nad książką. Czytając zarówno „Teodorę” jak i „Purpurowy całun” czuć, że Duffy polubiła swoja bohaterkę. Emocje, które wyzierają z każdej kolejnej strony wdzierają się do naszej wyobraźni wraz z obrazami. Te kilka dni lektury sprawiły, że przenosiłam się do szóstowiecznego Konstantynopola i czułam się jakbym naprawdę tam była. Autorka pisze bardzo plastycznie, nie trudno więc sobie wyobrazić wszystkie detale od murów pałacu po szmaragdową Dziewicę – talizman Teodory.

Stella Duffy stworzyła piękną opowieść, napisaną lekkim, przyjemnym stylem, gdzie fakty historyczne i daty wtapiają się w opisy i nie sprawiają ani przez chwilę wrażenia nudnej powieści historycznej. „Purpurowy całun” czyta się jak beletrystykę, sprawnie, szybko i zachłannie, bo książka wciąga od pierwszych do ostatnich stron, a że zapewnia mnóstwo emocji (ja się na końcu wzruszyłam) stanowi doskonałą lekturę. Gorąco polecam, bo warto poznać historię Teodory w wykonaniu Stelli Duffy.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem REBIS

* cytat z okładki