Dżuma w Breslau Marek Krajewski

„Dżuma w Breslau” Marka Krajewskiego to piąta część cyklu o nadwachmistrzu Eberhardzie Mocku. Ja jednak od tej właśnie książki zaczęłam poznawać mroczny świat ciemnych zaułków Breslau lat dwudziestych XX wieku.

Dwie prostytutki przyjmuj nietypową ofertę. Wkrótce policja znajduje ich zwłoki. Sprawę próbuje rozwikłać nadwachmistrz Mock. Gdy po aresztowaniu i przesłuchaniu wszystkich alfonsów z miasta Mockowi udaje się wreszcie ustalić tożsamość zamordowanych dziewczyn, niespodziewanie wychodzi na jaw, że na narzędziu zbrodni znajdują się jego własne odciski palców…

O Marku Krajewskim słyszał chyba każdy Polak, a już na pewno każdy czytający. Wrocławski wykładowca, autor znakomitych powieści kryminalnych, których akcja toczy się w Breslau, przedwojennym Wrocławiu intrygował mnie od dawna. Mimo, że w biblioteczce rodzinnej stoją jego dwie książki, to jak dotąd nie miałam chęci, potrzeby czy jak to nazwiemy, by po nie sięgnąć. Impuls przyszedł kilka dni temu, niespodziewanie i sięgnęłam po książkę o zagadkowym tytule „Dżuma w Breslau”. Oczywiście już w trakcie lektury zorientowałam się, że jak zwykle trafiłam na jedną z ostatnich części cyklu, ale fabuła jest na tyle przejrzysta i jednolita, że brak wiedzy o wcześniejszych sprawach Mocka mi nie przeszkadzał.  Od pierwszych stron wciągnęła mnie przedstawiana historia. Prostytutki zamordowane w wyjątkowo okrutny sposób, skacowany Mock, jego podwładni gotowi na każde skinienie i radca kryminalny Mühlhaus, na którego skinienie z kolei reaguje natychmiast Mock. Świetnie nakreśleni bohaterowie, wytłumaczone drogi życiowe każdego z nich, stąd wiemy co spowodowało, że znajdują się w danej sytuacji. Kreacja Mocka, zdeterminowanego, inteligentnego, ale mającego jak każdy człowiek wielu wad, które często przeszkadzają mu w osiągnięciu wymarzonego sukcesu i awansu. Doskonale skrojona fabuła, intryga wręcz mistrzowsko poprowadzona, autorowi kilkakrotnie udało się zwieść mój kryminalny nos.  Najbardziej podobała mi się druga połowa książki, o której nie mogę napisać, by nie zdradzić fabuły i nie zepsuć wam przyjemności z czytania, powiem tylko, że pomysł świetny, sama wpadłam na niego w ostatnim momencie, a Mock będzie miał okazję się wykazać i udowodnić, że jest najlepszy. Również tytuł „Dżuma w Breslau” zastanawiał mnie od początku, do czego nawiązuje, co będzie tą dżumą i co to ma wspólnego z morderstwem prostytutek. Zakończenie książki usatysfakcjonowało mnie całkowicie, nie tylko dlatego, że wyjaśniło tytuł, ale przede wszystkim z powodu swojej nietuzinkowości, braku schematów i logicznego powiązania faktów. Jedno jest pewne. To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Marka Krajewskiego, ale na pewno nie ostatnie!