„Kruchość jutra”

Historia Anny, bohaterki „W nadziei na lepsze jutro” ma swój ciąg dalszy. Ewa Bauer napisała kontynuację w postaci „Kruchości jutra”. Skąd taki tytuł?  A czy ktokolwiek może być pewny swojej przyszłości? Wiedzieć co go czeka, co może się zdarzyć? Nasze jutro, pojutrze, za tydzień, za rok jest tak samo kruche, jak Anny.

Annę spotykamy w momencie, gdy jej świat wywrócił się do góry nogami. Znalazła w komputerze Roberta maila, który zmienił wszystko i spowodował, że wyprowadziła się z dziećmi z domu. Michał zaoferował jej mieszkanie u siebie, w dużym trzypokojowym mieszkaniu. Anna złożyła pozew o rozwód, jednak to co się wydarzy podczas kolejnych rozpraw sprawi, że kobieta zmieni swój stosunek do całego otoczenia.

„Kruchość jutra” to wspaniała opowieść o ludziach, o problemach, o szarości otaczającego nas świata. O tym, że nie zawsze czarne jest czarne, a białe jest białe. Jest wiele odcieni pomiędzy tymi barwami, a los nie zawsze jest przesądzony z góry. Trzeba tylko spróbować przynajmniej wziąć sprawy w swoje ręce, a wówczas wiele można zmienić.

Autorka kreśli portret psychologiczny kobiety zdradzonej, zranionej, płaczącej czasem ze smutku, czasem z wściekłości i bezsilności. Jej zaufanie do mężczyzn jest mocno nadszarpnięte, a nie wie, że czekają ją kolejne, niekoniecznie miłe niespodzianki. Wszystkie wydarzenia, które nastąpią w trakcie rozwodu pokażą jej, że nie należy podejmować pochopnych decyzji, zwłaszcza pod wpływem złości. Warto bowiem słuchać swojej intuicji, serca, ale i rozumu, a także brać pod uwagę to co mają do powiedzenia inni. Czasem ktoś kto patrzy na wszystko z boku, jakby zza szyby widzi lepiej co jest nie tak i może nam pomóc.

Cała fabuła zawiązana jest wokół Anny, wszyscy pozostali bohaterowie są tylko tłem, mającym pokazać powody decyzji, które podejmuje Anna. Decyzji trudnych, wymagających siły, ale i opanowania. Autorka, prawniczka pokazuje proces rozpadu małżeństwa osób, które kiedyś się kochały, potrafiły wiele wybaczyć i obdarzyć się zaufaniem. Porusza problem nie tylko walki na sali sądowej, gdzie wywlekane są różne brudy i rzucane w twarz kłamstwa, ale również pokazuje rozwód z punktu widzenia Kościoła. Rozmowa z księdzem, którą Anna odbywa uzmysławia jej, że wątpliwości, które miała wcale się nie rozwiały, a tylko jeszcze bardziej skomplikowały i pojawiły się nowe.

Główny wątek został urozmaicony historią z przeszłości, motywem kryminalnym, co wyszło tylko na plus całej opowieści. Dowiadujemy się, że nie ma ludzi idealnych, ani idealnego życia, radości i smutki są nieodmienną częścią losu każdego z nas i my jedynie możemy próbować coś zmienić, bo tylko wtedy jest szansa, że się nam uda.

„Kruchość jutra” to piękna, wzruszająca historia, w której możemy zobaczyć każdego z nas. Zastanowić się, jak postąpilibyśmy w takiej sytuacji, zobaczyć jak ludzie mogą się zmienić, i że nie wszystko co pięknie wygląda, jest równie piękne wewnątrz. Książka wciąga w świat bohaterów od samego początku i ja obiecywałam sobie, że tylko zajrzę i przeczytam kilka stron, a jak zaczęłam to przepadłam na całego. A ze względu na niewielką objętość lektury, to dwie godziny mi wystarczyły, by pochłonąć całość. Dlatego polecam „Kruchość jutra”, a komu? Czytelnikom nie lubiącym, kiedy się idzie po najmniejszej linii oporu, takim dla których najważniejsza jest treść opowieści i zawarte w niej emocje, a nie wielowątkowość, barwność postaci i wyobraźnia. Ewa Bauer przedstawiła szarą rzeczywistość dnia codziennego i dzięki temu możemy delektować się dobrą książką.

Na koniec jeszcze będę się czepiać spraw technicznych. Trudno, taki charakter.  Po pierwsze autorka napisała, że jedna z rozpraw rozwodowych ma się odbyć 15 sierpnia. Tu mi się zapaliła lampka, że coś nie tak no i faktycznie, przecież wtedy święto jest. Redakcja i korekta powinny były to wyłapać. Po drugie, zawsze bardzo dokładnie oglądam sposób wydania książki i w „Kruchości jutra” zwróciłam uwagę na to, że rozdziały numerowane są cyframi rzymskimi, a ostatni czwarty nagle jest cyfrą arabską. Nie wiem, kto zawinił, ale czepić się musiałam.  Te dwie rzeczy nie mają wpływu na mój odbiór książki, ale jako, że jestem perfekcjonistką to lubię jak książki są dopieszczone w każdym szczególe.
Za książkę serdecznie dziękuję autorce Ewie Bauer